"Wszystko,
co kiedykolwiek powinienem wiedzieć,
ukryte było od zawsze w twoich oczach."
Pierwsze dni na zgrupowaniu po dłuższej przerwie zawsze są niemożliwie męczące, denerwujące, irytujące. Wtedy wszystko wszystkim przeszkadza, na korytarzach spalskiego ośrodka często słychać krzyki lub odwrotnie panuje przeraźliwa cisza, którą każdy boi się przerwać swoim żartem. Tylko czego innego można spodziewać się po około dwudziestce mężczyzn w sile wieku, w których testosteron po wakacyjnej przerwie buzuje ze zdwojoną siłą. Na szczęście po kilku dniach wszystko wraca już do normy, humory zaczynają wreszcie dopisywać, kamera Ignaczaka przestaje wszystkich drażnić, posiłki w stołówce nabierają specyficznego i lubianego smaku, współlokator staje się znośny. U ciebie również wszystko powoli wraca do normy. Diana dopełnia ostatnie szczegóły na uczelni, Elena wróciła do Włoch, żeby ostatecznie zerwać wszystkie łączące ją kontakty z Modeną, obie na szczęście się polubiły, a nawet dla ciebie ta sytuacja powoli przestała wydawać się dziwna. Ale jednak nie przestała napadać się myśl, że to wszystko jest jedną wielką paranoją, którą na własne życzenie stworzyłeś.
Do mistrzostw pozostało niespełna dwa tygodnie. Memoriał Wagnera już za wami, najbliższe dwa dni Antiga dał wam wolne, by pobyć z bliskimi. Nie zamierzasz jechać do Warszawy, do Diany. Umówiliście się już, że ten czas spędzicie w okolicach Krakowa, gdzie rozgrywany był turniej. Czekasz na nią pod hotelem, w którym przebywała kadra. Chłopaki oraz sztab trenerski rozjechali się już do swoich domów. W chwilach, gdy otacza cię zupełna pustka, myślisz czasem o tym, jak byłoby, gdybyś wszystko wtedy, we Włoszech, przekreślił, zostawił za sobą przeszłość, a całkowicie oddał się teraźniejszości. Ciekawi cię to, czy tak samo jak teraz pragnął byś innego ciała niż Diany, czy tak samo serce przyspieszałoby swój rytm na widok innej, czy dłonie tak samo pociłyby się, gdyby to nie ona była w pobliżu, czy oczy tak bardzo chciałby się wpatrywać w inne spojrzenie od tego twojej żony. Jesteś ciekawy, czy Elena potrafiłaby na dłuższą metę dalej tak mocno cię fascynować, jak robiła to we Włoszech. Mimo wspaniałej kobiety u boku twoje myśli zaprząta Elena, a właściwie to Marina, to jest przecież jej imię. Jednak najważniejsza myśl z nią związana niesie za sobą jedynie chęć pomocy, chęć wyciągnięcia jej z wykonywanego zawodu.
- Zgadnij kto! - dłonie zakrywają ci oczy, gdy siedzisz na ławce, a do nozdrzy dociera ten specyficzny zapach perfum, które tylko jedna kobieta w twoim otoczeniu używa. Od razu wstajesz z miejsca, obchodzisz parkowy "mebel" i zachłannie wpijasz się w jej spragnione usta, dłońmi otaczając jej policzki. To cholernie nierealne, ale czujesz się, jak w dennej komedii romantycznej, gdy świat nagle zaczyna wirować, kolory i ostrość się rozmywa, a jedynie sylwetka twojej żony jest wyraźna, piękna, taka dziwnie twoja.
- Chyba już nie umiałbym bez ciebie żyć, Diana... Nawet, gdyby wszystko inne było stokroć lepsze niż jest teraz... Gdyby nie było ciebie, część mnie już dawno by umarła...
- Ale nie umrze, Zbyszku... Nawet, jeśli kiedyś mnie zabraknie, pamiętaj, że będę zawsze tu... - opiera głowę o twój tors i składa pocałunek na sercu. - Stąd się mnie nie pozbędziesz...
Dziwisz się, jak ktoś tak idealny, tak dobry, tak czysty w swoich zamiarach, tak piękny, tak mocno kochający może być z takim łajdakiem jak ty. Przecież nim właśnie jesteś. Zamiast być szczęśliwy, powinieneś smażyć się w piekle, cierpieć za wszystkie swoje złe wybory. Każdy, kto dopuścił się zdrady, powinien cierpieć. Nieważne jak, ważne żeby cierpieć, żeby poczuć się tak, jak zdradzana przez niego osoba. Potwornie boisz się tego, że kiedyś spotka cię przeraźliwe cierpienie, że życie jeszcze da ci kopniaka w tyłek, że nikt nie będzie w stanie sprawić, że będzie ci lepiej. Boisz się tego, że nadejdzie dzień, kiedy ogarnie cię całkowita niemoc, kiedy nic już nie będziesz w stanie zrobić, niczemu przeciwdziałać, niczemu stawić czoła. Na razie jednak wszystko sprawia, że uśmiechasz się, że serce przyspiesza, że masz obok wszystko, czego potrzebujesz. Masz obok siebie ideał. Kobietę, która kocha cię pomimo wszystkich wad, za niewiele zalet. Kocha cię, tak zwyczajnie, a dla ciebie specyficznie.
- Rowery? Wiesz ile ja nie jeździłam? Zadyszę się na tym czymś... - śmieje się do ciebie, widząc dwa jednoślady stojące metr przed wami.
- Spokojnie, najwyżej zatrzymamy się gdzieś w lesie na chwilkę, by złapać trochę sił... - szepczesz do jej ucha, obejmując od tyłu, oddechem muskając jej kark.
- Zapomnij, Panie Bartman! - wsiada na jeden rower i odjeżdża kawałek.
- Nie ma mowy, Pani Bartman! - doganiasz ją, a potem prowadzisz na trasę, żeby wyjechać z miasta.
Od dawna już nie spędziłeś tak błogo kilku godzin na zwykłej jeździe rowerem. Potwierdziło się jednak to, że nie ważne gdzie, lecz ważne z kim. Radosny śmiech najważniejszej dla ciebie kobiety jest jak balsam dla twoich uszu. Pomysł, by zabrać ze sobą koc oraz kosz ze smakołykami był strzałem w dziesiątkę. Zatrzymujecie się, przejeżdżając przez jeden z małopolskich lasów pod Krakowem, rozkładacie koc, korzystacie z ostatnich dni lata oraz ciepłych promieni słonecznych. Napawasz się widokiem jej ciała okrytego jedynie skrawkami bielizny, gdy korzysta ze słońca i opala się, leżąc obok ciebie na kocu. Zrywasz źdźbło trawy, kładziesz się na boku i suniesz nim delikatnie, zaczynając od jej stopy, poprzez nogi, brzuch, rowek między piersiami, a kończąc na jej ustach, które po chwili całujesz, zawisając nad nią. Smakują jeszcze czereśniami, które przed chwilą jedliście. Jej oczy wesoło uśmiechają się do ciebie, a dłonie dotykają umięśnionego torsu. Patrzy na ciebie zalotnie.
- Ile mamy jeszcze czasu, Kocie? - przygryza twoją skórę na piersi.
- Miśka, my jesteśmy w miejscu publicznym... - śmiejesz się, gdy sunie pocałunkami wzdłuż twojej szyi. - Ale jeśli tak bardzo chcesz...
- Tu nikogo nie ma, Zbyszku... Jesteśmy tylko my... - szepcze, przyciągając cię do swoich ust. - Kocham cię.
Miłość. Jedyna rzecz, którą możesz dać, nie posiadając niczego. Uczucie, które przesłonić może ci cały świat, które pokaże właściwą drogę, gdy masz kilka do wyboru, które przezwycięży wszystko, jeśli jest prawdziwe, jeśli płynie prosto z serca, jeśli nawet śmierć nie jest ci straszna w obliczu śmierci tej ukochanej osoby. Nauczyłeś się kochać prawdziwie, tak zupełnie inaczej, niż do tej pory myślałeś, że kochasz. Zdajesz sobie sprawę, że to Marina nauczyła cię kochać. To paranoiczne i komiczne myślenie, ale jednak dziękujesz jej w duchu, że pojawiła się w twoim życiu, zburzyła cały dotychczasowy ład i w końcu kazała być szczęśliwym z Dianą. Dzięki im dwóm odkryłeś prawdziwe znaczenie miłości. Tego wszystkiego, co za sobą niesie, co się z nią wiąże, jak wiele trzeba poświęcić, jak wiele można zyskać. Zyskałeś o wiele więcej niż straciłeś, jednak w każdej chwili los może się odwrócić, może już zaczął się odwracać? Może to już niechybny koniec szczęścia?
- Rowery? Wiesz ile ja nie jeździłam? Zadyszę się na tym czymś... - śmieje się do ciebie, widząc dwa jednoślady stojące metr przed wami.
- Spokojnie, najwyżej zatrzymamy się gdzieś w lesie na chwilkę, by złapać trochę sił... - szepczesz do jej ucha, obejmując od tyłu, oddechem muskając jej kark.
- Zapomnij, Panie Bartman! - wsiada na jeden rower i odjeżdża kawałek.
- Nie ma mowy, Pani Bartman! - doganiasz ją, a potem prowadzisz na trasę, żeby wyjechać z miasta.
Od dawna już nie spędziłeś tak błogo kilku godzin na zwykłej jeździe rowerem. Potwierdziło się jednak to, że nie ważne gdzie, lecz ważne z kim. Radosny śmiech najważniejszej dla ciebie kobiety jest jak balsam dla twoich uszu. Pomysł, by zabrać ze sobą koc oraz kosz ze smakołykami był strzałem w dziesiątkę. Zatrzymujecie się, przejeżdżając przez jeden z małopolskich lasów pod Krakowem, rozkładacie koc, korzystacie z ostatnich dni lata oraz ciepłych promieni słonecznych. Napawasz się widokiem jej ciała okrytego jedynie skrawkami bielizny, gdy korzysta ze słońca i opala się, leżąc obok ciebie na kocu. Zrywasz źdźbło trawy, kładziesz się na boku i suniesz nim delikatnie, zaczynając od jej stopy, poprzez nogi, brzuch, rowek między piersiami, a kończąc na jej ustach, które po chwili całujesz, zawisając nad nią. Smakują jeszcze czereśniami, które przed chwilą jedliście. Jej oczy wesoło uśmiechają się do ciebie, a dłonie dotykają umięśnionego torsu. Patrzy na ciebie zalotnie.
- Ile mamy jeszcze czasu, Kocie? - przygryza twoją skórę na piersi.
- Miśka, my jesteśmy w miejscu publicznym... - śmiejesz się, gdy sunie pocałunkami wzdłuż twojej szyi. - Ale jeśli tak bardzo chcesz...
- Tu nikogo nie ma, Zbyszku... Jesteśmy tylko my... - szepcze, przyciągając cię do swoich ust. - Kocham cię.
Miłość. Jedyna rzecz, którą możesz dać, nie posiadając niczego. Uczucie, które przesłonić może ci cały świat, które pokaże właściwą drogę, gdy masz kilka do wyboru, które przezwycięży wszystko, jeśli jest prawdziwe, jeśli płynie prosto z serca, jeśli nawet śmierć nie jest ci straszna w obliczu śmierci tej ukochanej osoby. Nauczyłeś się kochać prawdziwie, tak zupełnie inaczej, niż do tej pory myślałeś, że kochasz. Zdajesz sobie sprawę, że to Marina nauczyła cię kochać. To paranoiczne i komiczne myślenie, ale jednak dziękujesz jej w duchu, że pojawiła się w twoim życiu, zburzyła cały dotychczasowy ład i w końcu kazała być szczęśliwym z Dianą. Dzięki im dwóm odkryłeś prawdziwe znaczenie miłości. Tego wszystkiego, co za sobą niesie, co się z nią wiąże, jak wiele trzeba poświęcić, jak wiele można zyskać. Zyskałeś o wiele więcej niż straciłeś, jednak w każdej chwili los może się odwrócić, może już zaczął się odwracać? Może to już niechybny koniec szczęścia?
Wiesz jednak, że wszystkie prawdy tego świata są w jej oczach.
Od zawsze...
~^~
Witam serdecznie :*
Rozdział miał być wyjątkowo jeszcze wczoraj, gdyż 4 lipca jest dla mnie bardzo ważną datą.
Otóż równo rok temu spotkałam się w wami po raz pierwszy na "To tylko siedem dni, Kotku" .
Nadal mam ogromny sentyment do Gabrysi i Zbyszka, więc ten rozdział publikuję właśnie teraz, niestety już po północy.
Powiem Wam tak, cieszcie się szczęściem ludzi, bo tak szybko odchodzą...
Nie żebym coś tam sugerowała, ale wiecie, że jestem zła, niedobra i w ogóle be i uwielbiam siebie i Was smucić, nie? ;)
A z resztą, cieszmy się zwycięstwem i trzymajmy kciuki za kolejne naszych orzełków :D
Całuję,
Dzuzeppe :*
Ps. Jest wena, jest w miarę czas, jest pisanie :D
Powiem Wam tak, cieszcie się szczęściem ludzi, bo tak szybko odchodzą...
Nie żebym coś tam sugerowała, ale wiecie, że jestem zła, niedobra i w ogóle be i uwielbiam siebie i Was smucić, nie? ;)
A z resztą, cieszmy się zwycięstwem i trzymajmy kciuki za kolejne naszych orzełków :D
Całuję,
Dzuzeppe :*
Nadrobilam wszystko i przepraszam, ze najzwyczajniej w swiecie nie mialam wystarczajaco czasu, by i tutaj regularnie sie pojawiac.
OdpowiedzUsuńBlog rozwinal sie cholernie od mojego ostatniego czytania co niesamowity usmiech u mnie wywoluje i czego chce szczerze pogratulować.
Zibi jednak jest z Diana a nie Marina/Elena.
W sumie to i dobrze. Przyszlosc z prostytutka nie jest uslana rozami zwlaszcza wtedy, gdy ktos sciaga haracz od kobiety (alfons).
Cieszy mnie fakt, ze Zibi wiele sie nauczyl przez ten romans i znajomosc z Wloszka.
Czekam na nastepny rozdzial, o ktorego przypomnieniu prosze na asku.
A myślałam, że będę pierwsza, niestety głupia Łasica, nawet gdy jest 100 km ode mnie musi mnie wkurzać. Telepatia siostrzana psia krew... :D
OdpowiedzUsuń"Cieszcie się szczęściem ludzi, bo tak szybko odchodzą" - ale to co, jakaś śmierć nam się szykuje?! Szczerze mówiąc, to po Tobie można się wszystkiego spodziewać, tak czy siak jak się popsuje to będę ryczeć, cokolwiek to będzie :D
Niby sielanka i tak dalej, ale widać, że Zbyszek cały czas się tym gryzie. Gdy się kogoś mocno kocha, ciężko jest żyć w kłamstwie(czy w tym przypadku zatajając przeszłość). Nawet sobie nie wyobrażam jak strasznie musi się czuć Zbyszek. Na jego miejscu bym chyba nie wytrzymała i ujawniła prawdę, nawet gdyby to oznaczało koniec tej miłości i małżeństwa. Trzeba mieć nie lada silną psychikę, żeby udźwignąć coś takiego i trwać tak do końca życia. Tym bardziej, że Zbyszek sam podrzucił sobie kłody pod nogi pomagając Marinie.
Pozdrawiam i przepraszam za chaos :D
India:*
A idz byku! :*
UsuńJak bede chciala to pierwsza zawsze bede komemtowac ;)
A Ty do pisania, ale to juz
"Nawet jeśli kiedyś mnie zabraknie, pamiętaj, że będę zawsze tu... " nie możesz! Rozumiesz? Nie możesz jej uśmiercić ! Uwielbiam ją, może to jest dziwne, ale pałam do niej wielką sympatią. Nie rób im tego! Zbyszek się złamie i wróci do Eleny! Nie może ma być z Dianą i koniec kropka. Rozdział niesamowity! Zresztą jak każdy. Wywierają na mnie strasznie dużo emocji. Pozdrawiam :) martyna
OdpowiedzUsuńDroga Martyno!
UsuńCieszę się, że się ujawniłas. ;)
Cieszę się, że palasz do Diany tak dużą sympatią, bo i ja bardzo ją lubię, jednak jest ona tylko albo aż żona Zbyszka. Myślę, że zwróciłas uwagę na bardzo ważne zdanie.
Nie zmienię jednak już tego, co będzie w przyszłym rozdziale. Co do Mariny, to mam dwa wyjścia, ale dowiesz się, o co w nich chodzi, będąc ze mną przy kolejnych wpisach.
Ściskam :-*
mam nadzieję, że nie planujesz nieoczekiwanej śmierci Diany.. ;> przecież Zbyszek tego nie wytrzyma.. z drugiej strony, mogą pojawić się u niego myśli, że to kara za tą zdradę, co byłoby kompletną głupotą.. :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ;*
czytając ten rozdział pomyślałam sobie, że znając ciebie to ta sielanka nie będzie trwać wiecznie a czytając twoją dopiski utwierdziłam się w tym przekonaniu.. Chyba muszę popracować nad twoim nastawieniem do szczęśliwych zakończeń...
OdpowiedzUsuńOj Ewa, ale ja jeszcze nigdy nie skończyłam jakiegoś opowiadania bez happy end'u :-D
Usuńjesteś potworem. Ja wiem, że ty jej coś zrobisz, najprawdopodobniej uśmiercisz i stwierdzam, że jesteś potworem. Teraz, kiedy tak dobrze im się układa, kiedy tak się kochają, Zbyszek tego nie wytrzyma. Jak możesz?! Ugh!!!!
OdpowiedzUsuńWitam! :*
OdpowiedzUsuńDlaczego mam bardzo dziwne wrażenie, że pewnego dnia pewna osoba ulegnie pewnemu wypadkowi i pewnie zginie? Weź mi tego nie rób, no. Ja nie chcę! :(
Poza tym Zbyś faktycznie nauczył się kochać i oby kochał jak najdłużej! Oby nic nie mogło stanąć na drodze szczęścia jego i Diany! Ich miłość jest zbudowana na zdradzie, ale ta zdrada, czynnik, który powinien zburzyć każdy związek, paradoksalnie sprawił, że związek Diany i Zbyszka się odrodził na nowo.
Pozdrawiam i ściskam! :**
Super rozdział. Czekam na następny i zapraszam do mnie chwilauwagi.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu, może przez tą notkę, ale mam wrażenie, że chcesz uśmiercić albo Elenę/Marinę lub Dianę. Chociaż bardziej stawiam na Marinę. Nie pochwalam tego, że Zbyszek ukrywa przed swoją żoną tą zdradę sprzed ślubu. Już to powtarzałam, ale powtarzać będę jeszcze długo, że najlepsza jest najgorsza prawda niż życie w zakłamaniu i nieświadomości.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam w te upalne dni. :* Wreszcie lato! ^_^
Chyba jestem jedyną komentującą, która jest przeciwna ujawnianiu prawdy o zdradzie, jeśli oczywiście Zbyszek wszystko Dianie wynagrodzi i błędów nie powtorzy. Życie nigdy nie jest przewidywalne i czasami dla dobra drugej osoby pewne rzeczy zostawić dla siebie. Czego oczy nie widzą tego sercu nie żal, a Diana i Zbyszek chyba się kochają do szaleństwa. wiem, że to śzczęście jest iluzją i mydlaną bańką na którą wystarczy dmuchnąć i zniknie!
OdpowiedzUsuńDzisiaj blogspot jest przeciwko mnie. Na drugim blogu piszę po raz drugi komentarz, bo zjadło...
OdpowiedzUsuńJak na razie życie świeżo upieczonych małżonków to istna sielanka, ale cóż tak powinno być jeżeli ludzie traktują związek małżeński jako akt miłości a nie biznes. Jednak jakoś mam przeczcie, że niedługo ta sielanka może się skończyć...
Pozdrawiam :)
klepa.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że tak późno dotarłam, ale jak są wakacje to trochę rzadziej w domu przebywam i stąd ma nieobecność.
OdpowiedzUsuńZbyszku, dobrze, że masz świadomość tego, iż niedługo twe szczęście może się skończyć. Diana jest taka szczęśliwa przy tobie, kocha cię...
Też mam wrażenie, że stanie się coś złego. Uśmiercisz panią Bartman? Za pewne przekonam się o tym już niedługo, więc potraktuj me pytanie tak jakby go nie było :).
Co raz bardziej mnie zaciekawiasz, nie mogę się doczekać następnych rozdziałów, bo tam na pewno będzie się dużo działo.
Pozdrawiam cię :*