sobota, 19 lipca 2014

Żądza Osiemnasta.



"Jeszcze wczoraj była obok, obejmowała Cię...

Dziś wiesz, że już nigdy tego nie zrobi...

Nigdy nie powie KOCHAM..."




Narastająca pustka, z każdą kolejną sekundą coraz bardziej kłębiąca się w twojej głowie. Pustka myśli, które krążą w martwym punkcie. To tak, jakby całkowicie zabrać człowiekowi mózg, a zostawić rozlatującą się papkę, która nad niczym nie zapanuje. Ten martwy punkt to słowa lekarza, wypowiedziane w twoim kierunku kilka godzin temu. Martwy punkt, któremu nie potrafisz zaradzić, nie masz możliwości, by go zmienić, chcesz, żeby wszystko okazało się koszmarem, jednak tak nie będzie. Nic się nie zmieni, historia nie pozwoli ci przeżyć życia jeszcze raz od nowa, rzeczywistość pokaże ci dopiero, jak wygląda cierpienie. A przecież już wielokrotnie byłeś pewien, że mocniej cierpieć się nie da, że to są już granice tego nieznośnego bólu, że czegoś podlejszego być już nie może. A jednak. Los pozwolił na to, byś stracił swój sens życia, który odnalazłeś tak niedawno. To tak, jakby małemu dziecku zabrać nagle rodziców, zabawki, spokojne myślenie, jakby wyrwać je ze wspaniałego świata, nakazać nauczyć się żyć bez otoczenia, które współgrało ze sobą idealnie.  Ciebie też ktoś wyrwał z idealności, a pozostawił w swoistym rodzaju piekła. Piekła dla skołatanych myśli, duszy, ciała. 

Marina choć na chwilę zasnęła obok ciebie na kanapie. Nie możesz mieć jej tego za złe, przecież nie zmrużyła oczy od kilkudziesięciu godzin. Ty nie zaśniesz. Twoje powieki nie potrafią opaść i pozwolić organizmowi na potrzebny odpoczynek. Wiesz, że gdybyś tylko je przymknął od razu ujrzałbyś Dianę, zobaczył jej zakrwawione ciało, zadrapania, siniaki. Zapamiętasz ją jaką uśmiechniętą kobietę, nie jako trupa. Nie pozwolisz sobie na to. Marina mimo przebywania w stanie spoczynku nie poszcza twojej dłoni, która utonęła w jej drobnej dłoni już na lotnisku. Do oczy napływają ci łzy, pociągasz nosem, próbując poradzić sobie ze słabością. Jednak płacz z powodu utraty swojej miłości nie jest wstydliwy, nie jest twoją słabością. Jest okazaniem twoich uczuć i ich siły, które będą cię ranić, jednocześnie ciągnąc w górę, kiedy zaczniesz wątpić. Drobne palne zaciskają się mocniej wokół twoich, a jej ciało powoli podnosi się do góry. Siada za tobą i wtula się w ciebie. Łzy same zaczynają wypływać z kącików twoich oczu. 

- Zbyszek, Diana będzie z tobą zawsze - szepcze, ledwo powstrzymując się samej od płaczu. Jesteś stuprocentowo pewien, że jest jedyną osobą, która w pełni postara się zrozumieć twoje zachowanie, która uratuje cię od dna. - Spójrz na mnie proszę - chwyta twoją twarz w swoje dłonie, nie wstydzisz się przed nią płakać. Nie w momencie, gdy przytula cię, szepcząc, że wszystko kiedyś powróci do normy, nie tej z czasu ideału, ale tej lekko pozornej, stworzonej często na pokaz. - Diany nie zastąpi nikt, jednak to co ci dała, to co zyskałeś dzięki niej, to wszystko zostanie w tobie na zawsze. - Patrzy ci w oczy. Tak jakby sama musiała upewnić się swoich kolejnych słów. - Nie zostawię cię - powoli zbliża usta do twojego czoła, składa pocałunek.
- Nie poradzę sobie bez niej - układasz się obok niej na wąskiej kanapie, moczysz jej podkoszulkę. Telefon od dobrych kilku godzin non stop wydaje z siebie dźwięki, na które przestałeś reagować. Włoszka leży odwrócona do ciebie twarzą, w jej oczach również widzisz łzy. Nie wiesz, czy płacze z powodu śmieci Diany, czy też z twojego cierpienia. W końcu obie potrafiły ostatnio kontaktować się ze sobą za twoimi plecami, jednakże wydarzenia z Włoch nie pozwalają ci wysnuć jednego powodu jej łez. - Dziękuję, że jesteś. - Powoli zasypiasz, odciągając myśl, że za kilka godzin spojrzysz w oczy swoich teściów, w oczy matki i ojca swojego jedynego dziecka, które odeszło za wcześnie dla wszystkich.

Następny dzień jest jednak jeszcze gorszy. Trzymasz się jedynie dzięki Marinie, która razem z twoimi teściami stara się załatwić sprawy pogrzebu. Najgorszy moment, to ten, kiedy zobaczyłeś blade ciało, z zadrapaniami, siniakami, kiedy dotarło do ciebie w stu procentach, że nie ujrzysz blasku jej czekoladowych tęczówek, w których tak rozkosznie odbijało się słońce, w które wpatrywałeś się godzinami. Teraz już ich nie zobaczysz. Gdy pozwolono dotknąć jej dłoni przeraziło cię bijące od jej ciała. Kiedyś jej dłonie rozgrzewały twoje, teraz są jak sopelki lodu. Zostałeś sam, nawet nie zwróciłeś uwagi, kiedy wszyscy opuścili szpitalną salę. Usiadłeś na metalowym taborecie obok niej, kładąc głowę na jej dłoni. Tak mocno pragniesz poczuć jej dotyk na swoim ciele, usłyszeć jej anielski głos, móc zobaczyć jej uśmiech. Może tak było ustawione odgórnie? Może to tak miało być? Myślisz, jednak odpowiedzi na pytanie nie poznasz. Wstajesz z miejsca. Jej ciało jest tak bezbronne, takie niewinne, a nie bije w nim już serce, nie tłoczy krwi po całym organizmie, jej duszy już tu nie ma. Pochylasz się. Twój zmysł węchu wyczuwa delikatną woń cytrusów, o których zapachu używała szamponu, jednakże umysł dobrze wie, że tego zapachu nie ma. Ten ostatni raz chcesz coś zrobić. Posmakować jej ust. Pożegnać się w samotności. Nie gdzieś na cmentarzu na oczach setki ludzi. Chcesz tutaj. Chcesz podziękować jej za wszystko, co ci ofiarowała. Chcesz poczuć po raz ostatni, jaką idealność stworzyliście. Chcesz nauczyć się żyć bez Diany obok. Wychodzisz.

- Skąd wzięłaś się w Polsce? - teściowa próbuje zagadać do Mariny. Słyszysz to, gdy tylko przekraczasz próg drzwi na korytarz. Oni cię nie widzą, ty ich obserwujesz. Dziewczyna wiele rozumie w języku polskim, jednak teraz nerwowo strzela palcami, rozgląda się wokół.
- Mamo - ujawniasz się, wychodzisz z cienia wnęki, wycierając łzy. - Marina przyleciała dziś w nocy, miała pojechać z nami na krótkie wakacje - chwytasz dłoń Włoszki, to dla niej niezręczna sytuacja. - Gdyby nie ona - zerkasz na brunetkę. - Gdyby nie to, że miałem ją odebrać i mnie już by tu z wami nie było. - Zostawiasz wszystkich w stanie osłupienia. Żwawym krokiem wybiegasz z budynku. Już nie płaczesz, nie masz na to sił. Chcesz być sam. Odciąć się o wszystkiego.



"Pamiętasz wszystkie wspólne chwile, wszystkie wyznania...
Jeszcze wczoraj to mówiła...
Dziś i nigdy więcej nie padnie z jej ust kocham cię..."


~^~


Dziś krótko, bo płaczę, wypalam się jak Zbyszek.
Niedługo koniec.
Zobaczymy jak będzie.
Dziękuję, że jesteście ze mną ;)

Teraz coś, co już tu było, ale jedna z was uświadomiła, jak cudowne są to słowa :)
"Miłość. Jedyna rzecz, którą możesz dać, nie posiadając niczego. Uczucie, które przesłonić może ci cały świat, które pokaże właściwą drogę, gdy masz kilka do wyboru, które przezwycięży wszystko, jeśli jest prawdziwe, jeśli płynie prosto z serca, jeśli nawet śmierć nie jest ci straszna w obliczu śmierci tej ukochanej osoby."

Całuję :*

Ps. Przepraszam za błędy. Pisałam na spontanie. Nie sprawdzałam.
Ps2 Musicie zobaczyć ten filmik, bo Winiar śpiewa piosenkę z rozdziału ^^

15 komentarzy:

  1. Hej :* Dawno kochana nie komentowałam u Ciebie a to wszystko ze względu na brak czasu. Czytałam każdy rozdział i za każdym razem zdawałam sobie sprawę, że jesteś najlepsza. Nikt nie potrafi pisać i miłości tak jak Ty. Czy to jest wesoła historia, czy właśnie tak bolesna jak ta. Dziękuję Ci za to ;* Nie jestem w stanie nic więcej napisać, bo ryczę jak bóbr ;( Jeszcze raz dziękuję :*
    Pozdrawiam
    Kinia16

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest mi smutno :(
    Tak bardzo się wczułam w ten rozdział, że poczułam smutek bohaterów.
    Kurka wodna, widzisz co ze mną robisz?! :)
    Tylko ty potrafisz wzbudzać we mnie takie emocje, chwała ci za to :)
    Niedługo koniec? Ech...Ciekawe co będzie dalej? Co wymyśliłaś na te końcowe odcinki? :)
    Czekam niecierpliwie :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem rozbita. Totalnie rozbita. Nigdy nie lubiłam czytać o śmierci kogoś tak bliskiego, tym bardziej, Zbyszkowi. Lecz tutaj przeszłam sama siebie. Przeszłam w stan osłupienia i dziwię się, że jeszcze w jakikolwiek sposób piszę ten beznadziejny komentarz.
    Marina ma rację. To co Zbyszkowi dała Diana jest nieśmiertelne. Bo śmierć to tylko pozory. Ona zawsze będzie przy nim. Będzie jego Aniołem Stróżem, który nie dopuści aby stała mu się jakakolwiek krzywda. Ale prawda jest taka, że właśnie owa krzywda spadła na niego, gdy go opuściła. Nie mam pojęcia, czy on się podniesie. Oby. Bynajmniej za pomocą Włoszki będzie mu łatwiej.

    Całuję! ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Zbyszkowe cierpienie w tym rozdziale jest niemal namacalne i sama czuję jego ból! To chyba właśnie Marina trzyma go przy życiu, pozwala mu sie wyżalić, wypłakać nie ppociaszając jakimiś pustymi słówkami! Tego nie można sobie nawet wyobrazić! W jednym dniu ślubujesz komuś miłość po grób, a następnego dnia wiesz już co to znaczy.,...

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem rozdarta. Chociaż moją faworytką od zawsze była Włoszka to nigdy też nie miałam nic do Diany, poza tym nie lubię smutnych rozdziałów, ba ja ich nie znoszę. Mam nadzieję, że Zbyszek odnajdzie nowy sens życia, że będzie nim Włoszka. Bo w tym wszystkim chodzi o to aby pamiętać ale i żyć dalej, pokochać kogoś innego.... Mam nadzieję, że będzie tak i w tym przypadku...
    Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  6. Miałam gotowy komentarz wcześniej, lecz zamuliło mi laptopa i trzeba było zamknąć przeglądarkę, a co za tym idzie znikł tekst, a teraz pewnie połowy nie napiszę -.-

    Może nie powinnam tak myśleć, tak pisać, jednak to fikcja i tym się usprawiedliwiam, mianowicie nie jest mi zbyt żal Bartmana. Ma to na co zasłużył przez lekkie życie we Włoszech, przez liczne zdrady Diany, a później w ramach wyrzutów sumienia nagłe zaręczyny. W ogóle nie pojmuję jak on i Marina mogli żyć z tą świadomością co robili we Włoszech, i jak gdyby nic przyjaźnić z żoną Zbyszka. Żal mi Diany, ale ona już nie czuje bólu, jej nie ma. Brutalnie to zrobiłaś, ale widocznie musiałaś. Lepiej przyjęłabym śmierć Włoszki, ale cóż tak musiało się stać na potrzeby fabuły. Wiem, że teraz Bartman cierpi, może rzeczywiście mocno kochał Dianę, a te wyskoki we Włoszech były nic nie warte, jednak ja mam je ciągle przed oczami. Nie wiem jak mógł ślubować Dianie miłość wiedząc, że ją zdradzał, a ona nie ma o tym pojęcia. Jak Marina mogła przyjaźnić z Polką, a wcześniej usługiwać brunetowi? :(
    Chyba jako jedna z czytelniczek nie toleruję takiego Zbyszka :P Zobaczymy, co będzie dalej :)
    Ściskam :*

    OdpowiedzUsuń
  7. pewnie ci to już mówiłam, ale wiedz, że jesteś potworem. Doprowadzasz ludzi do płaczu takimi rozdziałami. Biedny Zbyszek już chyba nawet nie ma czym płakać. Co prawda po części zasłużył sobie na to tym co robił we Włoszech, ale tak jest mi go żal. Teraz będzie musiał się nauczyć, żyć bez Diany, bez swojego osobistego powietrza, ale jak żyć bez powietrza? Dobrze, że koło siebie Marinę, bo chociaż ona mu pomoże :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zbyszek był gotowy odebrać sobie życie. Nie stawiam po tym zdaniu pytajnika, bo dobrze wiem, ze zrobiłby to, gdyby Mariny nie było przy nim. Kochał zbyt mocno, by opanować ból, który go zaatakował. :(
    W dalszym ciągu nie mogę uwierzyć, ze Diana odeszła. Ta drobna osóbka, która wniosła tyle szczęścia i delikatności do życia Zbyszka..
    Całuję! :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Ohh Dzuzeppe na samym początku będę Cię błagać o przebaczenie. Nie moge uwierzyć że aż tak Cię zaniedbałam. Musisz uwierzyć mi na słowo że byłam cały czas że czytałam i przeżywałam to wszystko jak inni a może i mocniej. Brakowało jedynie tej ostatniej cegiełki jaką był komentarz i za to ci z całego serca przepraszam.

    Mam wrażenie że Zbyszek zbyt osobiście przyjął śmierc Diany. Wiadomo to była jego żona, ta jedyna do końca życia, ale wypadki się zdarzają. Nie wiem czy był to pewnego rodzaj kary tak jak on uważa. Może ma racje a może po prostu powinnyśmy zaakceptować że w życiu niczego nie da się zaplanować. Los jest złośliwy. To co się z nami stanie zależy tylko od nas ( jak już pisałam gdzieś indziej ) ale zawsze jest jakieś ale. Na pewne rzeczy nie mamy wpływu. Czasami gdy zbyt bardzo wybiegamy w przyszłość do stajemy od teraźniejszość ścierką po głowie. Tego właśnie doświadczył Zbyszek. Za szybko założył że będa żyli długo i szczęśliwie. Śmierć to zjawisko naturalne i nie powinno być nam obce. Wszyscy wiemy że nawet najbardziej kochana przez nas osoba w końcu odejdzie, więc dlaczego to tak boli gdy tak się staje. Teoretycznie jesteśmy na to przygotowani ale w praktyce wygląda to dużo gorzej. Nie dajemy sobie z tym rady. Bo tak w sumie to jednak chyba nie możemy przygotowac się na czyjąś śmierć. To sprawia zbyt wiele bólu zwłaszcza gdy przychodzi w najmniej spodziewanym momencie ale jak pisałam życia nie da się zaplanować.

    "Chcesz nauczyć się żyć bez Diany" te słowa mnie w pewien sposób poraziły. Jeśli się kogoś na prawdę kocha to nie można o nim zapomnieć, ale zapomnieć a nauczyc się żyć bez to jednak różnica, prawda ?? Na pewno Zbyszkowi nie będzie łatwo, bo to jest trudne. Zresztą nikt nie mówił że będzie łatwo. No ale wracając to Bartman ma dla kogo żyć. Ma Marinę. Ma osobę która pomoże mu przez to wszystko przejść. Włoszka nie zastąpi Diany ale może być etapem w ksiązce która się nazywa "żyć bez tlenu" , żyć bez swojego osobistego powietrza, żyć bez Diany.
    Wiesz ja podziwiam Zbyszka. Jego żona umarła on popłakał 2 dni a on powiedział " koniec ze łzami życie toczy sie dalej chce nauczyć się bez niej żyć " W sumie to to jest oczywiste że nie można od razu popadać w paranoje ale dla mnie to wcale nie jest łatwe tak po prostu stwierdzić : nie ma cię to trudno będę żyć bez ciebie
    Tak po prostu wylogować się z poprzedniego życia i zacząć nowe bez całego swojego świata ?? Ja tak nie umiem .....
    całuję
    twoja
    Winiarowa :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Strasznie mi żal Zbyszka. Załamał się, ale nie ma co się dziwić skoro stracił kogoś kogo bardzo kochał. Trudno jest się pogodzić ze śmiercią bliskiej osoby zwłaszcza w tak młodym wieku. Teraz będzie mu bardzo ciężko, ale ma to szczęście, że jest Marina.
    Pozdrawiam i przepraszam, że tak późno jestem z komentarzem :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Dzięki Marinie Zbyszek zrozumiał jak bardzo kocha Dianę. Jednak rzeczywistość okazała się dla niego okrutna i nie dała mu długo żyć w szczęściu z ukochaną. Ale może to kolejna lekcja? Miłość jest takim uczuciem, że bardzo trudno ją złamać, zniszczyć. Uważam, że Zbyszek powinien na zawsze o tym pamiętać. Dobrze, że jest z nim Marina, mam jakieś dziwne wrażenie, że wbrew pozorom tylko ona jest w stanie naprawdę go zrozumieć.
    Ściskam, India <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak już kiedyś wspominałam, Marina odegrała w życiu Zbyszka bardzo ważną rolę. Czy pozytywną? Po części tak. Zbyszek dzięki niej zrozumiał, że kocha Dianę i to z nią chce założyć rodzinę. Patrząc z drugiej strony Włoszka ściągnęła Zbyszka na drogę zdrad i kłamstw. W końcu do teraz nie powiedział swojej żonie czego dokonał we Włoszech z Mariną podczas, gdy ona tęskniła za nim w Polsce. No i raczej już nie powie. Mogą go dręczyć wyrzuty sumienia, że nie wyznał prawdy i ślubował przed Bogiem miłość i WIERNOŚĆ do Diany, ale ma to na co zasłużył. Na miejscu Diany wolałabym najgorszą prawdę niż życie w niewiedzy i kłamstwie...
    Pozdrawiam cieplutko! ^_^

    OdpowiedzUsuń
  13. KIEDY NASTEPNY?

    OdpowiedzUsuń