sobota, 2 sierpnia 2014

Żądza Dziewiętnasta.


"Nie możesz walczyć już dłużej przeciwko Niej.
Musisz zacząć walczyć o siebie...
Dla Niej."





Wróciłeś do swoistego rodzaju domu, do miejsca, dzięki któremu poznała cię cała siatkarska Polska na poważnie. Wracasz do Jastrzębia, do klubu, gdzie czułeś się jak w domu, jak w idealnym dla siebie miejscu. Mimo wszystko kiedyś zdecydowałeś się odejść, aczkolwiek teraz wreszcie do niego wracasz. Mieszkasz nawet w tym samym mieszkaniu, które kiedyś już do ciebie należało, w którym tak dobrze się czułeś. Pierwsze treningi były katorgą. Twoje myśli nie krążyły woków odbijającej się piłki, jednak wokół kobiety, którą pożegnałeś niespełna miesiąc temu. Rana pękniętego serca nie zabliźni się łatwo, nie wyleczy do końca, jednak z czasem przestanie krwawić i potwornie boleć. Serce jednak nigdy nie zapomni, nigdy nie przestanie z niego płynąć ogromnie silne uczucie do Diany, nigdy nie zamkniesz tego rozdziału życia za sobą i nie pójdziesz dalej. Nigdy również nie przeżyjesz już tak silnej więzi między dwójką ludzi. Mimo wydarzeń z Włoch byłeś w stanie nadal ją kochać, nadal chciałeś z nią być, nadal układałeś w głowie wspólną przyszłość. Niestety stało się inaczej. Zawsze będziesz pamiętać, kochać, tęsknić.

Na zewnątrz rozszalała się burza. Gęste i ciężkie krople wody uderzają o szyby okien w twoim mieszkaniu, uderzające pioruny oświetlają niemal wszystkie pomieszczenia, a dźwięk ich uderzeń słychać mimo różnorakich uszczelnień w oknach. Stoisz nieruchomo w drzwiach balkonowych i spoglądasz z góry na skąpane już w ciemności, rozświetlane przez błyski piorunów, śpiące Jastrzębie. Od wypadku świat pogrążony w ciemności nocy jest ci bardziej bliski niż jasność dnia. Polubiłeś tę nicość, która zaczęła cię otaczać. Początkowo Marina starała się wybić ci z głowy siedzenie w ciemności, jednak z czasem zrozumiała chyba, że to jest ci potrzebne, że przy tym czujesz się lepiej, że to ciemność i nicość stały się twoim światem. Doskonale zrozumiałeś jej decyzję o pozostaniu w Polsce, o studiach we Wrocławiu, o nowym życiu. Rozumiesz również to, że przestała cię niańczyć, jak robiła to przez pierwsze dni od wypadku. Potrzebowałeś swoistego szoku, a wiadomość o jej wyprowadzce czymś takim się stała. 

Nieustanne krople spadają na miasto, niemal zalewają je. Musisz się do tego przyzwyczaić, nawet jeśli we Włoszech zawsze było słonecznie, tutaj niespodziewane i gwałtowne burze są codziennością, a przecież najgorszy burzowy czas dopiero przed tobą. Tutaj wszystko będzie inne. Najgorsze jest to, że nie będziesz miał już tej świadomości, że ktoś na ciebie czeka, że tęskni, że kocha. Diana nie śniła ci się, nie czułeś jej obecności, nie "widziałeś" nierealnej rzeczywistości. Pozwoliłeś jej spokojnie odejść do zaświatów? Może... Przecież nie masz czarodziejskich mocy, która przywróciłyby jej życie, nawet jeśli tak bardzo tego pragniesz. Ze stanu pogrążenia we własnych myślach wyrywa cię ciche pukanie do drzwi, które zadziwia i równocześnie wprowadza w zakłopotanie twoją osobę, bo przecież kto może cię nawiedzać o trzeciej w nocy. Niepewnie szurasz bosymi stopami po panelach i płytkach, przekręcasz zamek, nie patrząc nawet przez judasz otwierasz drzwi na oścież. Spodziewasz się wszystkiego. Podświadomie nawet zwykłej pustki, którą mógłbyś interpretować jako obecność Diany. Zaskakuje cię jednak coś innego. Widok Mariny przemokniętej do suchej nitki z małą walizką przy nodze.

- Nie pytaj, co się stało, po prostu przygarnij mnie do siebie - mówi słabym głosikiem, ze łzami w oczach. Zaimponowała ci, jej polski jest bardzo dobry. Stawiasz krok do przodu, patrzysz w jej oczy, powoli rozchylając ramiona, w które bez wahania wtula się. Nie obchodzi cię to, że twoje ubranie również przemoknie. To zachowanie bezwarunkowe, jakby ktoś popychał cię i kazał zacisnąć mocno ramiona wokół jej drobnego ciała. - Ja się chyba nie nadaję, żeby znaleźć sobie kogoś... - westchnęła, gdy pomogłeś jej wnieść walizkę do mieszkania. 
- Więc przestań szukać, niech ten ktoś sam cię odnajdzie - podałeś jej suchy ręcznik i popchnąłeś lekko w kierunku łazienki zamiast drążyć temat. - Zrobię ci coś do jedzenia...

Burza powoli ucicha, deszcz przestaje padać, w mieszkaniu źródłem światła stają się żarówki, a nie blaski piorunów. W oknie nie widzisz już rozhulanych koron drzew, a spokój, który ogarnia miasto i otacza je bezpiecznym światłem latarni. Na stole w salonie stawiasz talerz z kilkoma kanapki i dwa kubki z kakao. Dzieckiem przestałeś być już dawno, jednak tego mlecznego napoju nigdy nie przestaniesz lubić, ba!, nauczyłeś pić kakao Marinę. Siadasz na kanapie, bierzesz jeden kubek w dłonie. Dźwięki z łazienki ustały, więc Włoszka zaraz wyjdzie. Po chwili tak własnie się dzieje, a dziewczyna ubrana w piżamę z motywem Myszki Miki siada obok. Obdarza cię dziękczynnym spojrzeniem, do jej ust trafiają kolejno kanapki, a na twarzy pojawia się delikatny uśmiech. Wpatrujesz się w nią, jak w sławny obraz w galerii sztuki. Poniekąd jest dziełem, poniekąd powinieneś jedynie podziwiać jej urok, poniekąd nie powinieneś widzieć w niej najbliższej sobie osoby, poniekąd nie powinieneś odczuwać tęsknoty i smutku, gdy nie ma jej obok. Poniekąd nie powinieneś nawet rozpoczynać z nią znajomości.

- Marina...?
- Tak? - odrywa się od parującego jeszcze napoju i spogląda na ciebie.
- Dziękuję - łapiesz jej dłoń, umieszczasz swoje spojrzenie w jej bransoletce. - Dziękuję za to, że uświadomiłaś mi jeszcze we Włoszech moje uczucia do Diany - cichniesz na chwilę, by po chwili kontynuować, dalej bawiąc się koralikami. - Dziękuję za to, że pozwoliłaś się w ogóle poznać. Dziękuję za to, jak potrafiłaś mnie zmienić. Dziękuję za to, że mnie nie zostawiłaś, że nie pozwalasz mi teraz stoczyć się w dół, każesz stanąć na nogach i po prostu jesteś. - Dopiero teraz podnosisz wzrok z jej dłoni na oczy pozwalając, aby wasze spojrzenia skrzyżowały się. - Jesteś moim Aniołem Stróżem.
- Chyba ty moim... - śmieje się delikatnie i wtula w twoje ramiona. - Jak się czujesz? - pyta nie odrywając się od ciebie.
- Marina, jest w miarę dobrze, tylko ta pustka, to uczucie, że już wszystko się skończyło, że straciło sens, że nie mam po co żyć i dalej się starać. Że nie mam dla kogo. - kończysz, wyplątujesz się z jej ramion, podchodzisz do okna. - Wiesz, co robię nocami? Chodzę po mieszkaniu i próbuję przypomnieć sobie wszystkie wspólne chwile. Te wspaniałe i te mniej szczęśliwe. Zasypiam dopiero nad ranem, potem wstaję na trening, jestem na hali, wracam tu i wszystko zaczyna się od nowa. - Nie spoglądasz nawet w jej kierunku. Po chwili słyszysz, jak podnosi się z kanapy, sunie bosymi stopami po panelach i staje za tobą. Splata dłonie na twoim torsie, a sama przytula się do pleców.
- Nie zostawię Cię, Zbyszku - szepcze w twoją bluzę. - Nie pozwolę, byś dalej cierpiał. Jesteś dla mnie najważniejszą osobą na świecie, bez której ja sama znalazłabym się już dawno na dnie...

Z głośników odtwarzacza płyną spokojne dźwięki utworów, tych ulubionych Diany, tych, w których sam zakochałeś się, kiedy to zmuszała cię godzinami do ich słuchania. Teraz z wielką chęcią słuchasz ich każdego wieczora. Splatasz z Włoszką dłonie, oboje patrzycie się w budzące się za dnia miasto. Na szczęście jutro, w zasadzie to już dziś, nie musisz stawić się na hali. Po kilku chwilach odwracasz się przodem do dziewczyny, kciukiem muskasz jej policzek, po którym spływają łzy. Nie wiesz, dlaczego płacze, aczkolwiek po twoich również płyną słone stróżki cieczy. Jej oczy nie świecą wesoło, brak w nich czegokolwiek. Przybliżasz się delikatnie do jej twarzy, opierasz czoło o czubek jej głowy. Odgarniasz mokre jeszcze włosy z policzków. Niewątpliwie czujesz, że coś się skończyło między wami, że pękła pewna granica, że nie powinieneś walczyć ze swoim przeznaczeniem, że powinieneś pomknąć przez życie razem z nim, by znów odnaleźć szczęście.

- Połóż się w sypialni - szepczesz. - Nie chcę słyszeć sprzeciwów - uśmiechasz się delikatnie.
- Dobrze - kopiuje gest. - Dobranoc, Zbyszku.
- Dobranoc. - Gest, który wykonujesz jest wyjątkowy. Nie jest on dostępny dla każdej kobiety w twoim życiu, a jedynie dla tych wyjątkowych. Muskasz jej czoło, zerkasz w oczy i pozwalasz odejść. - Już wiem, co robić, Diana... Dziękuję.



Zrozumiałeś coś bardzo ważnego, Zbyszku.
Nie możesz sprzeciwić się losowi,
Możesz walczyć o samego siebie dla niej.
Dla Mariny.



~^~


Przepraszam za obsuwę, jednak nie mam nastroju do pisania ostatnio.
Nie wiem, czy zrozumiecie, o co tak naprawdę chodzi mi w tej historii, ale to już powoli jej koniec, więc dobrze by było ;)
Każda z Was już pewnie wie, jak to będzie z Mundialem i jego transmisją.
Ja osobiście będę skazana albo na szukanie zagranicznych transmisji, albo na podróże do przyjaciółki, jednak po części POLSAT rozumiem.

Gdyby ktoś jeszcze nie czytał, to zapraszam na Grzesia, Olę i Olimpię. oraz na Ask ;)

Całuję :*

Ps. Jutro startuje któryś z duetów najprawdopodobniej ;)

11 komentarzy:

  1. Dokładnie, nie można sprzeciwiać się przeznaczeniu ani próbować zmienić jego bieg.
    Marina okazala się wspanialą kobietą.
    Myślę, że oboje będą szczęśliwi mając siebie, choć serce Zbyszka w części ciągle będzie należeć do Diany i pamięci o niej.
    Ściskam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieję że przewidujesz szczęśliwe zakończenie dla tej nie zawsze wesołej historii. Jak chcesz to możesz wpaść do mnie na ten cały okres
    Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jej...ja znowu płaczę! :(
    Cieszę się, że Zbyszek ma Marinę przy sobie. To dużo znaczy :)
    Ciekawi mnie jakie będzie zakończenie? Znowu wyciśniesz ze mnie łzy? :)

    Ja też Polsat rozumiem i jak wiesz mam Cyfrowy Polsat :D Łiii, zapraszam do siebie na oglądanie :D

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny :) Dobrze, że Zbyszek ma przy sobie Marinę :) Oby wszystko dobrze się skończyło :)

    OdpowiedzUsuń
  5. dobrze, że Zbyszek nie został z tym wszystkim sam.. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzięki Marinie Zbyś zaczął inaczej patrzeć na świat. I chyba także zaczął wierzyć w prawdziwą miłość, w głębokie uczucia, w bliskich ludzi..
    I to po części stało się jego słabością. Bo gdyby nie zakochał się ponownie w Dianie, nie cierpiałby tak bardzo po jej śmierci. Ale również nie przeżyłby z nią tylu wspaniałych chwil.
    Myślę, że Marina zmieniła Zbysia na lepszego człowieka, co wyszło mu na dobre. Nawet jeśli teraz cierpi, kiedyś doceni to, co Diana wniosła do jego życia..
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  7. ZByszek przeżywa cuężkie chwile i nie zanosi się na to żeby szybko wyleczył się z tęsknoty za Diana. Było by łatwiej gdyby poprostu się rozstali, bo wtedy jest nadzieja. Śmierć zabera wszystko pozostawiając tyko wspomnienia i rozdarte serce!

    OdpowiedzUsuń
  8. Zbyszek ma teraz bardzo ciężko, strasznie tęskni za Dianą, i ta świadomość, że się już nigdy więcej kogoś nie zobaczy go dobija, mnie zresztą chyba też by dobiła, ale on po prostu nie może o niej zapomnieć, bo za bardzo ją kochał, dobrze, ze ma przy sobie Marinę no i dobrze, że Marina ma Zbyszka :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Chyba jako jedyna tutaj, nie współczuję za bardzo Zbyszkowi :D I dobrze z tym się czuję! ;o ja! taki wrażliwiec ;p Powtarzam się, ale swoimi poczynaniami we Włoszech z Mariną podczas ciągle trwającego związku z Dianę został w moich oczach stracony. I nic (chyba) go nie oczyści.
    Może rzeczywiście, kochał naprawdę Dianę i teraz szalenie mu jej brakuje, ale czy aby Marina ma być tą, która zajmie część jego serca? Ona mnie nie kupiła, niestety :P Ciekawe, jak dalej potoczą się ich losy :)
    Ściskam :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Niestety śmierć jest najbardziej perfidnym rozłączeniem dwóch kochających się ludzi. Zbyszek przeżywa teraz bardzo ciężkie chwilę i będzie je jeszcze przeżywał. Jednak na całe szczęście ma Marinę, która nie pozwala mu się w tym zatracić.
    Przepraszam, że jestem tak późno, ale się nie wyrabiam ostatnio :/

    OdpowiedzUsuń
  11. Wciąż tu jestem, tylko te moje obsuwy coraz większe :(( Powiem tak Zbyszek musi nauczyć się zyć w świecie bez Diany to nigdy nie będzie łatwe, nigdy o niej nie zapomni, ale przyzwyczai się z czasem że jej już nie ma. Bo tak jak mówi powiedzenie czas nie leczy ran czas przyzwyczaja nas do bólu. Może Marina pomoże mu w tym i przejdzie przez najgorszy etap dużo szybciej niż gdyby miał to robić sam. Boję się jednak by nie zranili siebie nawzajem. Na nowość na nowym blogu zajrzę obiecuję i kiedyś dotrę na pewno :*

    OdpowiedzUsuń