piątek, 28 marca 2014

Żądza Siódma.

"Ale pławienie się w twoim świecie jest jakimś duchowym przeżyciem" 




Pierwsze dni lutego minęły nadzwyczaj spokojnie. Trenowałeś, wychodziłeś z kolegami do najlepszych klubów w mieście, na wyjazdach wspólnie balowaliście z zawodnikami przeciwnych drużyn. Wszystko biegło swoim powolnym tempem. Od czasu do czasu odezwałeś się do Diany, porozmawiałeś z nią na Skype, skontaktowałeś się z przyjaciółmi z Rzeszowa czy Jastrzębia. Brakuje ci ich. Najchętniej wyjechałbyś teraz do Polski i został tam parę dni, ale nie możesz. W końcu jesteś w pracy, grasz w siatkówkę. Grasz coraz lepiej i jesteś za to nagradzany. Tylko czy kilka tysięcy więcej w kontrakcie jest taką wspaniałą nagrodą? Dla ciebie na pewno nie.

Jutrzejszy wieczór spędzisz ponownie razem z kolegami z boiska, ich połówkami oraz dodatkowo ważnymi sponsorami i innymi ludźmi z klubu w ramach balu karnawałowego. Chociażbyś nie chciał i tak musisz się tam zjawić. Nawet jedynie na godzinę, ale musisz być i obdarzać sztucznym uśmiechem panów prezesików, zatańczyć z ich żonami, pochlebiać dobrze prowadzonych biznesów sponsorom, pouśmiechać się i po odpowiadać na pytania dziennikarzy. Stać się na ten czas przykładnym, młodym mężczyzną, który wiele osiągnął w życiu zawodowym jak i prywatnym, ale który ma jeszcze wiele założonych sobie celów do zrealizowania. Ale przecież ty chcesz żyć z dnia na dzień.

- Zibi, idziesz dziś z nami na piwo po meczu? - słyszysz pytanie Bruna z drugiego końca szatni.
- A będzie się wam chciało włóczyć po klubach? - śmiejesz się, patrząc po wesołych minach innych zawodników.
- O naszą kondycją to ty się Zbysiaczku nie martw. A już na pewno nie o tę nocną - słyszysz głos Lukasa Kampy, który wychodząc klepie cię po plecach. Zakładasz jeszcze ochraniacze na kolana i wybiegasz na halę pełną kibiców.

Mecz rozgrywa się w bardzo szybkim tempie. Już po upływie półtorej godziny meldujesz się z powrotem w szatni, bierzesz prysznic i cieszysz się z innymi z kolejnych trzech punktów i niestraconego seta. Śmiejecie się, żartujecie, słuchacie głośnej muzyki. O dwudziestej jesteś już w domu. Zakładasz jakieś czyste i schludne ubrania, pryskasz się drogimi perfumami kupionymi przez Dianę, zakładasz kurtę, buty i wychodzisz z apartamentu. Zamówioną wcześniej taksówką jedziesz pod wskazany przez młodego Rezende adres klubu. Pół godziny później pijesz kolejkę wódki ze wszystkimi zgromadzonymi i zaczynasz się bawić, nie myśląc o tym, że gdzieś w Polsce ktoś na ciebie czeka i tęskni, że jest Diana.

Liczy się jedynie głośna, klubowa muzyka dudniąca w twoich uszach. Liczą się kolejne kolorowe drinki z palemką czy kieliszki czystej wypite prawie ze wszystkimi. Liczą się kocie ruchy kolejnych pięknych Włoszek lepiących się do twojego krocza swoimi pośladkami. Jednak żadna z nich nie ma tak zaokrąglonych bioder; żadna nie ma tak owocowo pachnących włosów, w których mógłbyś zanurzyć twarz i odpłynąć; żadna nie ma na sobie długiej sukienki, działającej na twoją wyobraźnię; żadna nie ma tego specyficznego błysku w oczach, gdy zbliżasz swoją twarz; żadna nie jest choć w najmniejszym stopniu Nią. Nie jest Eleną. A teraz to właśnie o niej myślisz; to z nią chciałbyś wirować na parkiecie; to jej chciałbyś szeptać różnorakie słówka do ucha; to z nią chciałbyś spędzić dzisiejszą noc.

Nie żegnając się z nikim wychodzisz pospiesznie z lokalu. Kojarzysz miejsce w którym się znajdujesz, więc mimo stanu wskazującego powolnym krokiem kierujesz się w stronę osiedla, na którym mieszkasz. Nie potrzebna ci taksówka, musisz wytrzeźwieć i... pomyśleć? Ty i myślenie. Rzecz abstrakcyjna, bo przecież Zbigniew Bartman nie myśli racjonalnie, ale teraz musisz, bo już nie wiesz, co powinieneś robić. Nie dane jest ci jednak w pełni skupić się na rozważaniu swojej egzystencji, gdyż znajdujesz się na znajomej ulicy i słyszysz Jej głos. Twoje oczy widzą dwie rozmazane postacie. Momentalnie trzeźwiejesz, podbiegasz do nich. Nie możesz pozwolić na to, by ktokolwiek wyrządził Jej krzywdę. Nie teraz, kiedy poznałeś i czujesz, że jest ci bliska. Odpychasz mężczyznę w starszym wieku od niego, obijając mu porządnie krzywą mordę i chwytasz za rękę Elenę.

- Co ty do cholery robisz?! - krzyczy, próbując się wyrwać. - Przez ciebie straciłam klienta! Myślisz, że za co ja będę żyć?! Nie jestem taką gwiazdką jak ty, nie mam kasy na wszystko, czego zapra... - nie pozwalasz dalej na to, by wydzierała się na całą ulicę. Nie pozwalasz, by jej usta nadal były otwarte. Przyciągasz energicznie Ją do siebie i wpijasz się w spierzchnięte usta, smakujące truskawkami.
- Przepraszam, ale to był jedyny sposób, żebyś przestała gadać, a dodatkowo bardzo przyjemny... - uśmiechasz się delikatnie. - Zabieram cię do siebie, a jutro idziemy na zakupy... - mówisz stanowczo, trzymając jej dłoń w drodze na osiedle.
- Co?!
- Powiedziałem, że odkupię ci sukienkę, to to zrobię, a przy okazji pójdziesz ze mną na bal karnawałowy...
- Żartujesz sobie... Zbyszek powiedz, że żartujesz?
- Jestem poważny jak nigdy dotąd, Skarbie... A teraz w zamian będziesz grzeczną dziewczynką i pokarzesz mi, jak bardzo jesteś szczęśliwa, bo ja jestem w raju, że cię dziś spotkałem...

Wszystko dzieje się szybko, gwałtownie, boleśnie. Już wiesz, że na plecach zostaną ci pręgi po jej paznokciach, jej przybędzie odrobinę czerwieni na pośladkach. Ale teraz liczy się walka waszych języków. Liczą się szarpiące się ręce, które, najszybciej jak tylko mogą, próbują pozbyć się zbędnych ubrań. Liczy się ten ogień w oczach, którym na wzajem się darzycie. Liczy się ten żar, który od was bije. Liczy się Ona. Dziewczyna o obliczu, którego nie potrafisz rozszyfrować.


Noc spędzona z Nią jest dla ciebie duchowym przeżyciem, Zbyszku...


~^~


I kolejna odsłona Zbyszka za nami.
Tak sobie myślę, że ta historia to nie ma takiego sprecyzowanego wątku głównego.
Jest jedynie tajemnica, której nikt nie zna :P
Zdradzę Wam coś. Ale cicho, bo to tajemnica...
Chyba pierwszy raz dobrnę do końca ze swoimi czarnymi myślami i takim właśnie scenariuszem :P
Wiem, jestem wredna, ale kiedyś musi być ten pierwszy zły koniec :PP

Pozdrawiam,
Dzuzeppe :*

Zapraszam:

Ps. Z zaległościami chyba wyszłam na prostą, a jak nie, to informujcie na gadu ;)

piątek, 21 marca 2014

Żądza Szósta.

"Rodzę się na nowo za każdym razem, kiedy spędzasz ze mną noc" 



Punktualnie o dwudziestej wieczorem wyszła z twojego lokum, uprzednio zabierając zapłatę, weszła do windy i zniknęła z twoich oczu. Nie zobaczyłeś jej przez okno, nie widziałeś jej idącej po chodniku. Rozpłynęła się, a tobie pozostał jedynie jej zapach i przesiąknięta nim pościel. Zostały jeszcze zadrapania na plecach i wspaniałe wspomnienia. Ale musiałeś zapomnieć. Musiałeś znów stać się poukładanym i wspaniałym siatkarzem, który musi grać mecze i udawać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Musiałeś wytrwać w samotności czas, który pozostał do przyjazdu Diany. 

Jest u ciebie dopiero drugi dzień, a drażni cię wszystko. Jej ciepła kurtka w przedpokoju, kozaki nieschowane do szafy, walizka stojąca na środku sypialni. A przede wszystkim drażni cię sama jej obecność i krzątanie się po twoich metrach kwadratowych. Drażnią cie jej starania w kuchni, gdy przygotowuje ci śniadanie, obiad i kolacje. Drażni cię porządek, jaki wprowadziła w łazience. Drażnią cię poprzestawiane przez nią rzeczy, których nie możesz znaleźć. Jednak w nocy staje się tą samą Dianą, którą pokochałeś. Przynajmniej wtedy, kiedy śpi, nic nie mówi, nie ma wiecznych pretensji. Wtedy wygląda jak dziewczyna, w której zakochałeś się od pierwszego wejrzenia. Taka delikatna, spokojna, czuła. Twoja dawna Diana.

- Przepraszam za to, jak się zachowywałem - szepczesz w jej włosy, żegnając się z nią na lotnisku.

- Ja też przepraszam - wtula się w ciebie mocno.
- Kiedy przylecisz? - pytasz, gdy odchodzi do odprawy.
- Nie wiem, Zbyszku... Dajmy sobie trochę czasu... - szepcze i znika za drzwiami.

W ostatnim czasie brakowało ci dwóch rzeczy. Meczy granych przez ciebie na najwyższym poziomie i Jej osoby w twoim łóżku. Diana jest inna, mimo wszystko spokojna i bierna. Nie potrafi jednym skinieniem palca doprowadzić cię do wrzenia, nie potrafi tak dobrze prowokować i brać jedynie to, czego chce. Nie jest drapieżną kobietą, jest za to dobrą kandydatką na żonę. Pierwsze pragnienie meczu spełni się już za godzinę, o drugie będziesz musiał zawalczyć. Będziesz musiał odnaleźć ją w wielkim mieście i namówić na kolejną wspólną noc, Zbyszku.

Dziś nic nie idzie dobrze. Drużyna gra jeden z najsłabszych meczy w sezonie. Nawet fenomenalny młody Rezende na rozegraniu nie jest w stanie tchnąć w was siłę, wiarę i energię. Przegrywacie z Perugią trzy do jednego we własnej hali. Widzisz smutny wzrok kibiców, zatroskanego trenera, wściekłych na samych siebie zawodników. Sam nie jesteś lepszy. Czujesz, że mogłeś zagrać lepiej, ale czegoś ci brakowało. Małego elektronu, dzięki któremu skakałbyś wyżej, atakował skuteczniej, zagrywał mocniej. Bierzesz prysznic, przebierasz się w prywatne ubrania i jako ostatni opuszczasz szatnię. Korytarze budynku są puste, słabo oświetlone. Wychodzisz na zewnątrz tylnym wyjściem, odnajdujesz samochód. Po chwili siedzisz już w środku, jadąc w jedyne miejsce, gdzie Ona może być, słuchając przy tym piosenki Bruno Marsa w radiu. Zwalniasz do minimalnej prędkości, zauważasz ją w tym samym miejscu, podjeżdżasz, zatrzymujesz maszynę.


- Witaj ponownie - stajesz przed nią. - Znajdziesz dla mnie czas?

- Jeśli tego chcesz... - odpowiada, wsiadając do twojego samochodu.
- Chcę... - nie wiesz nawet, jak ma na imię, a budowę jej ciała mógłbyś opisywać godzinami. Właściwie to nawet w tym momencie to robisz. Opisujesz , prowadząc.
- Elena...
- To nie jest twoje imię - zauważasz, otwierając przed nią drzwi do apartamentu.
- Pseudonim... Moje imię nie jest ci do niczego potrzebne.

Błyskawicznie przykuwa cię do drzwi wejściowych, nie pozwalając nawet zdjąć butów czy kurtki. Dłońmi wkrada się pod twój podkoszulek, a ustami drażni skórę na szyi. Dziś może sobie na to swobodnie pozwolić, ma szpilki. Zamieniasz rolę. Ściągasz z Niej płaszcz, zdejmujesz swoją kurtkę. Twoje dłonie zaciskają się na pośladkach, a zarost łaskocze dekolt, zatapiasz w nim usta. Podnosisz Ją i idziesz do salonu. Rzucasz na kanapę, zdzierając wcześniej sukienkę. Chcesz Jej tu i teraz. Bez problemów, bez zażaleń, bez chwili namysłu. Pragniesz Jej jak mało kto, a Ona doskonale to wie, drocząc się z tobą, nie pozwalając dobrnąć do celu, odpycha cię z figlarnym uśmiechem i ogniem w oczach. 

- Brakowało mi tego... - szepczesz, przygniatając ją swoim ciałem po wszystkim. Kładziesz głowę na jej piersiach i zamykasz na chwilę oczy.

- Czego? - pyta, mierzwiąc twoje przydługie włosy.
- Ciebie... - wspierasz się na łokciach i delikatnie łączysz wasze usta. Pierwszy raz. 


Rodzisz się na nowo każdego dnia, gdy jest z tobą, Zbyszku...



~^~


Takie pieprzenie o niczym, ale nic nie poradzę, taka była koncepcja na tego bloga :P
Czy pogrywanie niejako na dwa fronty jest dobre?
Przekonacie się w kolejnych wpisach :P
Jak ja się cieszę, że był taki czas, kiedy byłam chora i dzięki temu mam jeszcze jakieś 5 wpisów już napisanych ;-)

Dziś możecie się mnie spodziewać u was, nawet już sobie listę zrobiłam i będę nadrabiać ;-)

Przepraszam, że w tym tygodniu nie było Gresia, ale zwyczajnie się nie wyrobiłam, a Maniek nie mogła pomóc, bo to był mój rozdział. Najprawdopodobniej będzie w poniedziałek. Na Sobotnią zapraszam jutro ;)

Pozdrawiam,
Dzuzeppe :*


piątek, 14 marca 2014

Żądza Piąta.


"Doprowadzasz do zeznań" 


Nie potrafisz pojąć tego, co dzisiejszej nocy usłyszały ściany twojego apartamentu. Nie obchodzi cię, czy następnego dnia do twoich drzwi najpewniej zapuka starsza pani z dołu ze słowami pogardy i upomnieniem. Teraz liczy się jedynie to, że Nowy Rok zacząłeś pierwszy raz inaczej niż zwykłeś to robić. Nie na przyjęciu, nie z rodziną, nie w samotności na krańcu świata. Spędziłeś noc z prostytutką. Z kobietą, która skrywa dwa oblicza, poznane jedynie przez nielicznych. Jesteś jednym z nich. Kiedyś nazwałbyś się szczęściarzem, ale teraz nie możesz. To Ona jest szczęściarą, że trafiła na ciebie, prawdziwego mężczyznę, który przeprowadził ją po nieznanej jeszcze drodze ku spełnieniu.

Przekręcasz się na drugi bok i zamiast widoku budzącego się miasta masz przed oczami ludzkie piękno. . Z potarganymi włosami, bez makijażu, bez maski, ubraną jedynie w twoją wczorajszą koszulę nie do końca zapiętą. Wygląda jak Anioł z ciemnymi, rozrzuconymi włosami w białej koszuli i pościeli o tym samym kolorze. Jedynie wygląda na Anioła, bo po tym, co robiła z tobą w nocy, z przekonaniem stwierdzasz, że jest dla ciebie Diablicą. Złem, pożądaniem i przyjemnością, których pragniesz. Jest uczuciami, których jeszcze nie doświadczyłeś nigdy. A przecież myślałeś już, że to Diana jest najbardziej perwersyjną kobietą, którąkolwiek spotkałeś, ale teraz przekonujesz się, w jakim byłeś błędzie. To Ona jest ideałem kochanki. 

- Nie myśl o mnie - słyszysz nagle głos, gdy wpatrujesz się w niebo za oknem. - Nie umieszczaj mnie w przyszłości, bo jestem tylko chwilą. Jednym krótkim epizodem w twoim życiu... - mówi, patrząc w twoje oczy.
- Skąd wiesz, o czym myślę?
- Bo z tak błogim uśmiechem jeszcze cię nie widziałam. Nie miałeś go na twarzy, zatrzymując się obok mnie, ani tym bardziej proponując mi to... Może nie jestem wykształcona, ale na ludziach znam się bardzo dobrze... - przeciąga się, wstaje z łóżka i ostatni raz odwraca się do ciebie. - Idę pod prysznic... Chcesz mi towarzyszyć? - rozpina po kolei guziki koszuli, którą wczoraj pospiesznie z ciebie zrywała. - Zbyyszz... - słyszysz, jak nieudolnie próbuje poradzić sobie z twoim ojczystym językiem.
- Możesz mówić Zibi...
- Więc, Zibi, masz na mnie ochotę? - Nie musi powtarzać. Nie musi nawet dalej rozpinać koszuli, bo szybko znajdujesz się obok niej i rozrywasz siłą materiał. Odwracasz do siebie plecami i napierasz biodrami na Jej pośladki, żeby poczuła, jak bardzo jej pragniesz. Odsuwasz na bok jej włosy i wpijasz się w odkrytą szyję, dłońmi badając na nowo strukturę jej piersi.

Popychasz ją na drzwi do łazienki, wpychasz do środka i ciągniesz pod prysznic. Szybko pozwalasz płynąć gorącej wodzie, która po chwili bada wasze ciała, parząc swoim gorącem. Nawet Jej nie rozbierasz. Opuszczasz jedynie dolną część bielizny, popychasz na kafelki ścienne, stajesz ze nią, dłonią badając strukturę jej wnętrza. Specjalnie wypycha swoją pupę w twoją stronę; specjalnie kołysze nią na prawo i lewo; specjalnie dłonie zaplata na twoim karku, przyciągając w ten sposób twoją głowę do swojej wygiętej szyi. Nie przeszkadza ci to, że jest sporo niższa. Obracasz w swoją stronę, podnosisz do góry, chwytając za pośladki i rozpoczynasz kolejną wędrówkę ku przyjemności, która zwieńcza się sukcesem, Jej głośnymi jękami tłumionymi przez wodę, kilkoma zadrapaniami na twoich plecach, wspomnieniami Jej półprzytomnego wzroku. Udało ci się. Dzięki tobie stała się kobietą.

- Po co ktoś taki jak ty potrzebuje kogoś takiego jak ja? - pyta w momencie, gdy szczotkujesz zęby, a Ona stoi za tobą owinięta w ręcznik i czesze swoje włosy.
- Ale jaki ja? - patrzysz w odbicie lustrzane.
- Nie jesteś jednym z moich typowych klientów. Nie jesteś arogancki i władczy... Jesteś...
- Normalny, zwyczajny? Czy może nadzwyczajny, inny? - odwracasz się do Niej i opierasz o umywalkę.
- Jednocześnie to i to... Nie jesteś Włochem. Masz inny akcent, w mniejszym stopniu urodę, ale na pewno nie włoskie imię - kiwasz z rozbawianiem głową, gdy próbuje cię opisać. - Kim jesteś?
- Polakiem, siatkarzem, a przede wszystkim zwykłym człowiekiem...
- Tam, w Polsce, tam ktoś jest, prawda? - znów kiwasz delikatnie głową, lecz uśmiech od razu zmywa się z twarzy. - Jest ważna... Inaczej nie miałbyś przy łóżku jej zdjęcia, nie znalazłabym przez przypadek w szafie kobiecych ubrań... Kochasz ją? - pyta szybko, zabierając ci szczoteczkę z dłoni, płuczę ją pod strumieniem wody, nakłada pastę i sama zaczyna myć nią uzębienie, nie patrząc na twoje odbicie.
- Nie wiem... Wszystko się spieprzyło... - Nie rejestrujesz momentu, gdy przemieszczacie się do kuchni, siadacie razem na blacie z kubkami parującej kawy w dłoniach i zaczynacie rozmawiać. Albo inaczej. To ty mówisz. Ona jedynie słucha. 


Doprowadziła Cię do zeznań, Zbyszku... 


~^~


Wspominałam, że nie będzie już niegrzecznego Zbyszka? :P
Chyba się myliłam ;-) Coś tak jeszcze jest go w moim archiwum :D
Na razie jestem zadowolona, a jak będzie, zobaczymy na koniec ;)
Jeśli się wyrobię, to jutro pojawi się Sobotnia, a w poniedziałek Grześ.
Wróciłam też do swojego pierwszego opowiadania i również postaram się coś dodać tam w najbliższym czasie. ;-)


Macie jakieś pytania?  Ask
Grześ, Ola, Olimpia #10

Pozdrawiam,
Dzuzeppe :*


Ps. Chyba wychodzę na prostą z nadrabianiem ;-) Niezapominajko do ciebie też dotrę :D

piątek, 7 marca 2014

Żądza Czwarta.

"Bo twoja seksualność sprawia, że jestem w raju"  


Zbliża się północ. Na ekranie telewizora zamiast filmu pojawiła się relacja z zabawy sylwestrowej w Rzymie. Krzątasz się w kuchni, przygotowując szampana w kubełku z lodem. Z lodówki wyjmujesz małą paczuszkę truskawek. Dzisiejszy wieczór miał wyglądać inaczej. Miał być początkiem nowego roku nie tylko kalendarzowego. Miał być początkiem narzeczeństwa. Stawiasz na ławie w salonie tradycyjny trunek na dzisiejszą okazją, oraz swoje ulubione owoce razem z butelką bitej śmietany. Twoja towarzyszka nie siedzi już na kanapie, lecz stoi przy dużym oknie i obserwuje, jak kolejno zaczynają pojawiać się na niebie kolorowe wybuchy, które słychać nawet w środku. 

- Dlaczego nauczyłaś się kłamać? - pytasz znienacka, zachodząc Ją od tyłu, a dłonie opierając na szybie wokół Jej ramion. Zadrżała. 
- O czym mówisz? - nie spojrzała nawet w twoje odbicie. Założyła rękę na rękę i dalej wpatrywała się w dal.
- Dlaczego udajesz w łóżku? Myślisz, że jestem na tyle gburowaty, żeby nie załapać, że udajesz, że nie przeżywasz przyjemności razem ze mną? - opuszcza głowę, ale wtedy obracasz Jej ciało i przyciskasz do zimnej powierzchni okna. - Nie jestem - szepczesz, opierając swoje czoło o czubek Jej głowy. 
- Dlaczego ktoś taki jak ty, potrafi to zauważyć?
- Bo ktoś taki jak ja wiele już w życiu przeszedł i nie jest dla niego ważna tylko jednostronna przyjemność, a obopólne spełnienie - patrzysz w Jej oczy, kładąc dłonie na kościach biodrowych.
- Co? - patrzy z niedowierzaniem w twoje z pewnością rozszerzone źrenice.
- Nauczę cię przeżywania prawdziwej przyjemności...

Przybliżasz swoją twarz do Jej szyi, składasz na niej wiele pocałunków, jednocześnie pieszcząc pośladki. Nie zamierzasz znów sprawić Jej bólu, zamierzasz dać coś, czego nie umie przeżywać. Dać kilka orgazmów. Popychasz dziewczynę w stronę sypialni, podając truskawki i bitą śmietanę, a sam niesiesz szampana i kieliszki. Wchodząc do pomieszczenia, widzisz seksowną kobietę leżącą na łóżku. Rozlewasz trunek i podajesz Jej jedną lampkę. Przyciemniasz oświetlenie w sypialni, odsłaniasz okna. Wreszcie siadasz za nią i zaczynasz delikatnie masować spięte mięśnie. Oddechem wodzisz w okolicy ucha, powodując, że co chwilę przez Jej ciało przechodzi dreszcz. Wydaje ci się taka krucha, delikatna. Składasz delikatny pocałunek na jej karku i czujesz, że jest podatna na każdy twój najdrobniejszy ruch, że jest marionetką, którą możesz sterować.

Zwinie rozpinasz biustonosz, nawet na chwile nie odrywając się od Jej pleców. W swoich wielkich dłoniach zamykasz krągłości, które są dla Niej chlubą. Ściskasz je, ugniatasz, skubiesz brodawki. Jej głowa bezwładnie odchyla się do tyły i opiera się na twoim barku. Jej ręce zaczynają plątać się po ciele razem z twoimi. Jej policzki nabierają szkarłatnych rumieńców. Suniesz dłonią w dół jej tułowia, prześlizgując się na końcu po udach. Kciukiem zahaczasz z gumkę skrawka czarnej bielizny. Następnym razem kilka twoich palców wkrada się pod nią i dotyka rozgrzanego ciała. Jej kręgosłup wygina się jak struna harfy, gdy tylko zaczynasz delikatne poruszać się po najwrażliwszych miejscach. Jej oddech staje się płytki, gdy tylko jednocześnie przejedziesz palcem po łechtaczce, ściśniesz mocno piersi, przygryziesz skórę na wygiętej szyi, zostawiając tam wiele mokrych śladów.

Układasz Jej ciało na środku materaca, uprzednio pozbywając się ostatniego skrawka bielizny. Z szafki nocnej podajesz szampana i truskawki. Szepczesz cicho "Szczęśliwego Nowego Roku", popijasz łyk trunku, a resztę po trochu rozlewasz na  ciele dziewczyny. Pozwalasz, by ciesz spływała po piersiach, by zagościła w pępku, by wreszcie spłynęła wzdłuż kobiecości. Dorodną truskawką wędrujesz po wzniesieniach i dolinach Jej ciała, docierając wreszcie do ust. W zasięgu ręki stawiasz kubełek z lodem i butelką szampana. Szeroko rozkładasz Jej nogi, znajdując sobie miejsce pomiędzy nimi. Kostką zmrożonej wody drażnisz stojące sutki. Jeden ściesz, drugi torturujesz zimnem, dodatkowo pocierając kroczem o jej kobiecość. Pocałunkami zjeżdżasz w dół. Po chili czujesz, że zaraz eksploduje, że nie udaje. Do zwinnego języka dokładasz tak samo zwinne palce. Najpierw jeden, potem dwa. Patrzysz na Jej zamknięte oczy, na błogi uśmiech, rozrzucone w pościeli włosy, na spazmatycznie unoszącą się klatkę piersiową, na dłonie zaciskające się na prześcieradle.

- Zrób to dla mnie! - krzyczysz, gdy momentalnie zaczyna ci się wyrywać. Przygniatasz ją swoim ciałem, krepujesz ręce i pozwalasz jedynie na ulokowanie twarzy w zagłębieniu twojej szyi. - Udało się Maleńka... Teraz jesteś kobietą... Twoja seksualność sprawia, że jestem w raju...


~^~

Dziś z lekka bardzo krótki rozdział, ale zbytnie nie wiedziałam, co tu jeszcze dodać :P
Macie pikantnego Zbyszka, którego z kolejnymi rozdziałami będzie mniej ;/
Może zauważyłyście, że pojawiła się również druga piosenka?
Moja miłość do Coldplay jest przeogromna i dzięki nim mam już zaplanowany koniec tej historii :D

Jednak będzie ona adekwatna do rozdziałów późniejszym (od 10 wzwyż) ;-)

Przepraszam za swoją nieobecność u was, ale choroba nie pozwala mi na siedzenie przed komputerem, a z telefonu nie wszędzie mogę wejść, bo nie mam linków. ;/

Pozdrawiam,
Dzuzeppe :*