niedziela, 25 maja 2014

Żądza Trzynasta.

"I nie mogę przestać się nadziwić.
Przestać kochać ciebie.


Ostatni miesiąc to czas, który biegnie jak z bicza strzelił. W pierwszym tygodniu zgrupowania wywalczyliście awans na ME. Następnie zajęliście się przygotowaniem do startującej za tydzień Ligi Światowej. Teraz od poniedziałku do sobotniego poranka jesteś w Spale, a resztę czasu poświęcasz na podróżowanie między Warszawą a kolejnymi hotelami, gdzie miałoby odbyć się wesele. Jesteś szczęśliwy. Cholernie szczęśliwy, że Diana miesiąc temu powiedziała "tak", że zechciała spędzić z tobą resztę życia. To jedno słowo wlało w ciebie siłę, by za wszelką cenę zawalczyć o ten związek. Pytanie, które zadałeś, było impulsem, ale to dzięki niemu jesteś znów prawdziwym, zakochanym, radosnym Zbyszkiem. Dziś również zmierzasz do stolicy,  by razem z narzeczoną dopiąć szczegóły w sali, którą wybraliście.

- Misiu, słuchasz mnie w ogóle? - Diana podchodzi do ciebie, gdy stoisz zapatrzony w fontannę przed hotelem.
- Jestem zmęczony - ziewasz przeciągle.
- Wracajmy już - chwyta cię za rękę, sadza na miejscu pasażera, zabierając kluczyki i rusza w kierunku miasta.

Właściwie to jesteś zmęczony nie tylko treningami, meczami, podróżą do Warszawy. Twoje zmęczenie powoduje również całe to przed ślubne zamieszanie. W sylwestra nie pomyślałbyś nawet o tym, że za pół roku staniesz na ślubnym kobiercu. Nie pomyślałbyś o tym, że między tobą a Dianą wszystko będzie dobrze. Dziewczyna parkuje na osiedlu, wysiadacie oboje z pojazdu. Zatrzymujesz ją, gdy od razu chce niemalże biec do domu. Przyciągasz ją do siebie, opierając się o samochód. Jesteś szczęśliwy. Muskasz jej usta, wtulasz się w zagłębienie szyi i drażnisz skórę oddechem. Chichocze cicho w twoja bluzę. Jest tak, jakbyście oboje cofnęli się dwa lata wstecz, gdy dopiero się poznawaliście.

Wbiegacie radośnie do budynku, trzymając się za rękę. Drogę na górę spędzasz tuż przy jej ciele, składając setki pocałunków na wygiętej szyi dziewczyny. Dużą dłonią podwijasz do góry materiał letniej, miętowej sukienki i gładzisz zgrabną nogę. Wasze oddechy przyspieszają, stają się płytkie. Drzwi rozsuwają się. Ciągniesz Dianę w kierunku drzwi do mieszkania, otwierasz je szybko. Zatrzaskujesz je za sobą, pocałunkami znów obrażając dekolt narzeczonej. Bierzesz ją w swoje ramiona i niesiesz do sypialni. Jesteś ciekawy, czy da się jeszcze w pełni odbudować, co doszczętnie niemalże zniszczył twój wyjazd do Włoch. Smakujesz delikatnie jej skóry, badasz fakturę ciała, muskasz delikatne usta. Niewinne do tej pory oczy nabierają żaru. Spokojne dłonie zahaczają koła na plecach, wbijając paznokcie w skórę. To jedyny ból, który jesteś w stanie wziąć za przyjemny. Serce, które bije tuż przy twoim, kochasz tak, jakby to była ostatnia chwila, gdy możesz leżeć głową na klatce piersiowej Diany, patrzeć jej głęboko w oczy i zachwycać się tym, jak rytmiczne bije jej najważniejszy narząd. 

- Mamo, tato, chcieliśmy zaprosić was na nasz ślub. 
- Wreszcie!  

Radość bliskich ci osób uszczęśliwia cię i dodaje pewności siebie w dążeniu do własnego spełnienia w życiu uczuciowym. Uśmiechasz się przez cały czas, co raz to muskając policzek narzeczonej. Natomiast w momentach, gdy w pobliżu nikogo nie ma, przyciągasz ją blisko do siebie i zachłannie całujesz. Od tak dawno już nie czułeś się tak dobrze. Chyba nawet godziny spędzone we Włoszech z Eleną nie dawały ci tyle pozytywnych emocji, jakie teraz daje ci zwykłe "dzień dobry" wypowiedziane z rana przez Dianę. Wtedy, we Włoszech Elena nigdy nie była w pełni twoja, nigdy nie oddała ci swojego umysłu, byś mógł nim kierować, nigdy nie pozwoliła sobie na całkowity odlot, jak mawia młodzież. Dopiero krzyk matki, żebyście zeszli do salonu na deser, sprowadził cię z powrotem na ziemię. Zbiegacie na dół, siadacie na kanapie i zajadacie się pyszną szarlotką z jabłek, które rosną w ogrodzie za domem. Jej głos, gdy rozmawia wesoło  z twoimi rodzicami, jest aksamitem, który kochasz. 

Rozstajecie się rankiem w poniedziałek. Ty jedziesz do Spały, a kobieta udaje się do Łodzi, gdzie studiuje. Cieszysz się ze wspólnie spędzonego czasu, ale i jest ci smuto, że musiał tak szybko minąć. Meldujesz się w ośrodku położonym wśród zieleni. Byłeś wręcz pewien, że Ignaczak ci nie odpuści i będziesz musiał powiedzieć o ślubie przed jego kamerką. W głębi serca głos mówi ci, że tak właśnie powinieneś postąpić. Pokazać światu, jak bardzo jesteś szczęśliwy. Z radością odpowiadasz na wszelakie pytania, jakie zadaje ci, nawet nie pozwalając opuścić maszyny. Po "wywiadzie" wreszcie możesz dotrzeć do swojego pokoju, rozpakować się, położyć na łóżku, powspominać. Czasami miewasz jeszcze chwile zwątpienia, gdy przeglądasz książkę telefoniczną w swoim telefonie, natrafiasz na Jej numer i chcesz zadzwonić. Nigdy jednak nie dzwonisz, bo zawsze coś ci przeszkadza. Dziś, gdy po popołudniowym treningu leżysz już w swoim łóżku, nie przeszkodzi ci nic.

- Tak, słucham?
- Elena? To ja...
- Wiem...
- Co u ciebie?
- Zbyszku, wiesz, że ja nie potrafiłabym się sama zmienić. Zasmucę cię... Ciągle jest tak samo, z wyjątkiem, że ciebie już nie ma...
- Ale mogę być... Zaraz... Z tobą...
- Nie możesz, Zbyszku... Żyj z nią i bądź szczęśliwy... Dla mnie.

To taka krótka chwila, krótki moment, minuta rozmowy, a tak wiele jest w stanie ci uświadomić. Ona chce twojego szczęścia, chce, żebyś był z inną, żebyś wziął ślub z Dianą i to z nią wił rodzinne gniazdko. Nie chce, byś zawracał sobie głowę własnie nią. Nie chce, byś tracił czas na ratowanie zwykłej prostytutki. Chce, byś zapomniał, jednak ty nie potrafisz. Nawet za kilka lat będziesz pamiętał te wszystkie wspólne momenty, te chwile radości, które ci podarowała, bo była w nich prawda o niej samej, o kobiecie, która jeszcze ma szansę na normalność. Szkoda, że sama tej normalności nie chce. Jesteś smutny, cholernie smutny, że do tej pory nie poznałeś nawet jej prawdziwego imienia, że nadal posługujesz się jej pseudonimem. Żałujesz, a jednocześnie cieszysz się, że nie zdołałeś jej pokochać, tak jak dwa lata temu pokochałeś Dianę, inaczej miałbyś teraz jeszcze większe zmartwienie.


To dla ciebie strasznie dziwne...
Kochać prawdziwie potrafisz tylko jedną...
Tylko Dianę.

~^~

Wiem, wiem, wizja ślubu z Dianą się wam nie podoba, ale cóż, w końcu kto tu jest "pisarzem"? :P
Przepraszam was za opóźnienia, ale Słońce zbytnio mnie spiekło, co czuję teraz na swoich obolałych ramionach i nie mogłam nic wstawić. :/
Zdradzę wam, że jak to u mnie bywa, wszystko może się jeszcze wywrócić do góry nogami.
Pytanie, czy wy tego chcecie?
No i jeszcze mam małą prośbę. Jeśli czytacie, to skomentujcie, bo zwyczajnie odechciewa mi się pisać...


Pozdrawiam,
Dzuzeppe :*

sobota, 17 maja 2014

Żądza Dwunasta.

"Chcę spaść, spaść tak daleko...
Chcę upaść, upaść tak mocno..."





Lipiec zbliża się do końca. Powrót z turnieju finałowego Ligi Światowej we Włoszech okazał się być pozytywny, tak samo jak i granie oraz końcowy triumf w postaci trzeciego miejsca w całej imprezie. Wtedy, gdy wszystkie twoje myśli zajmowała siatkówka i kolejne mecze, wreszcie byłeś wolny od myśli o dwóch kobietach, które od pół roku goszczą w twoim życiu. Najgorsze było to, jak w najmniej odpowiednich momentach, na przykład gdy szedłeś na zagrywkę, myślałeś czasami o jednej czasami o drugiej. W pewnym sensie ci pomagały, ale i drażniły, zwłaszcza Diana, która często do ciebie dzwoniła, bo zwyczajnie tęskniła, a ty chciałeś podjąć decyzję. Chciałeś móc potrafić wybrać. 

Siedzisz właśnie w swoim mieszkaniu i czekasz na przybycie dziewczyny, która jest na zakupach. Jeśli ktoś patrzy na was z daleka, to widzi szczęśliwą parę. Między wami faktycznie jest lepiej niż było za czasów twojego pobytu w Modenie. Można powiedzieć, że wybrałeś to właśnie ją, a o Włoszce chcesz zapomnieć. To dla ciebie najtrudniejsze. Doskonale pamiętasz te wszystkie wspólnie spędzone chwile, te godziny gdy mogłeś wpatrywać się w jej śpiącą osobę, te wieczory gdy dłońmi błądziłeś po strukturze jej ciała, te dni we Włoszech gdy myślałeś jedynie o Niej. Ale wiesz również doskonale, że tak będzie lepiej. Lepiej dla wszystkich, na których ci zależy. Może w końcu i lepiej dla ciebie samego. 

- Jestem! - słyszysz głos Diany, a po chwili widzisz ją w salonie. - Chcesz zobaczyć, jaką kupiłam? 
- Oczywiście kochanie - wciągasz ją na swoje kolana i przylegasz do jej klatki piersiowej. - Ale teraz chce, żebyś była tu, obok mnie... - muskasz delikatnie jej usta i wracasz do poprzedniej pozycji. 
- Co jest? - chwyta twoją głowę w swoje dłonie. - Nie chcesz iść na to wesele, prawda?
- Nie, Misia, to nie tak... - wzdychasz. 
- Więc jak?
- Chciałbym zwyczajnie ten wolny czas spędzić z tobą...
- Ale przecież będziesz tam właśnie ze mną. 
- Zwyczajnie mi ciebie brakowało i chce się tobą nacieszyć, a nie dzielić poniekąd z innymi...

Resztę dnia spędzasz na kanapie z Dianą u swojego boku, oglądając wasze ulubione filmy. Twoja uwaga nie zawsze jednak skupiała się na tym, co dzieje się na ekranie płaskiego telewizora, lecz na twarzy ukochanej. Wpatrujesz się w jej uśmiech goszczący na ustach w momentach, gdy rozbawiał ją ukazujący się filmowy obraz. To właśnie tej kobiety potrzebujesz u swojego boku w każdy normalny dzień. To jej radosny wyraz twarzy daje ci pozytywnego kopa. To jej słowa docierają do najgłębszych zakątków twojego umysłu i serca. Kochasz ją. Tak cholernie mocno i dziwnie zarazem. Składasz delikatny pocałunek na jej głowie, orientując się, że śpi w najlepsze. Bierzesz ją na ręce, idziesz do sypialni i układasz we wspólnym łóżku. Nikt z twojego otoczenia zapewne nie uwierzyłby, że i tobie potrzebna jest taka całkowita chwila spokoju, gdy leżysz przy kobiecie, którą kochasz i myślisz tylko o niej.

Kilka dni później wirujesz swobodnie razem z nią na parkiecie restauracji w jednym z pod poznańskich miejscowości, wypuszczając ją ze swoich ramion sporadycznie. Najchętniej zamknąłbyś się z nią w wysokiej wieży i nigdy już z niej nie wyszedł. W tamtym miejscu nie miałbyś nawet procenta wątpliwości, czy aby na pewno postępujesz dobrze. W każdym innym miejscy dopadają cię myśli, że powinieneś być we Włoszech. Zostawiasz Dianę samą w towarzystwie żeńskiej części jej rodziny, a sam wychodzisz na zewnątrz, żeby zaczerpnąć świeżego kwietniowego powietrza. Podjąłeś decyzję, jednak cień głosu należącego do Eleny nadal mąci ci w głowie i skłania do powrotu do słonecznej Italii jako wolny mężczyzna. Siadasz na ławce, odchylasz do tyłu głowę, wpatrujesz się w niebo.

- Zapalisz ze mną? - dosiada się do ciebie jakiś starszy mężczyzna, szukając zapalniczki w kieszeniach swoich spodni. Zaprzeczasz. - Masz racje. Młody jesteś, to lepiej nie zaczynaj...
- Nie jestem taki młody, jak się panu wydaje - wzdychasz. 

- Ale na tyle młody, żeby jeszcze dobrze wybrać swoje dalsze losy... Zapamiętaj sobie jedno... W życiu masz tylko dwie kobiety, przy czym jedna pasuje na żonę, a druga na świetną kochankę... Musisz się zastanowić jedynie, która bardziej do ciebie pasuje... Wszystkie inne nigdy nie dorównają ani jednej, ani drugiej... - zaciąga się ostatni raz, wyrzuca niedopałek do kosza i odchodzi w kierunku sali. - Ciebie ta decyzja również czeka...

Wracasz do Diany i udajesz, że nic się nie stało, jednak ona potrafi wyczuć twoje zmiany humoru. Chwyta cię za rękę i prowadzi do wyjścia do ogrodu, w którym przed chwilą się znajdowałeś. W świetle Księżyca jest twoją księżniczką. Prowadzi cię na mały, drewniany mostek, by usiąść na barierce razem z tobą i zwyczajnie mocno się do ciebie przytulić. Symbolika tego gestu może być różna tak samo jak i jego znaczenie. Dla ciebie jest to wyraz ogromnego uczucia, którym cię dąży, a które ty starasz się w pełni odebrać. Schodzisz z barierki, stajesz przed nią. Chwyta twoją twarz w swoje dłonie i delikatnie gładzi zarost na policzkach. Tak cholernie mocno cię kocha. Tak  bardzo jej oczy pragną twojego widoku. Jest jedyna, wyjątkowa. Twoja.

- Wyjdź za mnie... - mówisz szybko, dopiero później zastanawiając się na sensem słów. - Chcę wrócić do Włoch razem z Tobą, jako żoną u boku. Chcę spędzić swoje życie przy Tobie... - zastygasz na chwilę, gdy oszołomiona zeskakuje z poręczy i staje równo z tobą. Klękasz wtedy na jedno kolano i pytasz. - Diano Sokołowska, czy zechcesz zostać moją żoną?



Chciałbyś spaść tak daleko, żeby już nigdy Jej nie zobaczyć.
Chciałbyś upaść tak mocno, żeby się zabić.


~^~

Witam :D
Byłyście ciekawe, co kryje się za tą przemianą. Teraz już wiecie, ale chyba do końca nie rozumiecie. Przemiana Zbyszka to miało być coś, co pokarze wam, jak można utwierdzić się w tym prawdziwym uczuciu, jak można "pokochać na nowo" jedną osobę za pomocą drugiej.
Więcej dowiecie się w następnych wpisach, ale ostrzegam, chyba pierwszy raz w mojej "karierze" koniec nie będzie taki całkiem kolorowy.
Rozdział jest dziś, bo chciałam być wobec was fair i nie wstawiać rozdziału, jeśli sama jestem w tyle u was ;)
Dziś nadrobiłam, więc jest, a mam nadzieję, że jeszcze do północy przeczytacie Sobotnią Noc :D

Pytania? 
Całuję,
Dzuzeppe :*
PS. Niech wreszcie przestanie padać... :/

piątek, 9 maja 2014

Żądza Jedenasta.

"I właśnie zostałem przełamany..."



Nigdy czas ci się tak nie dłużył. Zawsze na zgrupowania przyjeżdżałeś głodny gry i kontaktu z piłką. Nie denerwowały cię dobre humory innych reprezentantów, bo sam byłeś zadowolony i radosny. Teraz wkurza cię dosłownie wszystko. Źle posłane łóżko, krzywo ustawione buty w maleńkim korytarzu, obecność współlokatora. Jesteś rozdrażniony. Wiesz, że czegoś ci brakuje. Wiesz nawet czego, ale przecież nie sprowadzisz tu, do Spały, Eleny. To nie jest możliwe. Przecież teraz miała liczyć się jedynie siatkówka. Jest z goła inaczej. Sport jest w twojej głowie jedynie na hali, jedynie wtedy, gdy zbijasz niebiesko-żółtą Mikase z prze ogromną siłą, wyładowując swoje emocje. Jedynie walka daje ci odrobinę odpoczynku od myślenia. 

Nadchodzi wreszcie sobota. Możesz wsiąść w swój samochód i ruszysz do Warszawy, do swojego miasta. Jedziesz ekspresówką do stolicy, słuchając płyty z twoimi ulubionymi kawałkami Coldplay. Nucisz razem z wokalistą słowa najnowszej piosenki. W tym momencie czujesz się jak wrak człowieka, jak ciało pozbawione duszy, jak wymięta koszula pozbawiona blasku, jak wyrzucony przez samochodowe okno śmieć. Nie wstydzisz się nawet tego, że po twoich policzkach płyną słone łzy. W końcu płaczesz z tęsknoty, z bólu, z bezsilności. Brakuje ci tej "MAGII". Brakuje ci tak cholernie Jej obecności obok, Jej uśmiechu i głosu, Jej radosnych oczu i rumieńców na policzkach. Czujesz się tak, jakby połowa ciebie zniknęła równo z momentem wyjazdu z Włoch. Jakbyś rozerwał się na dwie części. Jakbyś przestał być sobą. 

- Cześć kochanie - słyszysz damski głos. - Za ile będziesz w domu? 
- Już dojeżdżam... - odpowiadasz szybko, kończąc połączenie. 

To paranoja. Chcesz zabić tęsknotę w ramionach dziewczyny. W ramionach kobiety, której nie widziałeś przez prawie trzy miesiące, która dała ci czas na przemyślenia oraz na chwile spędzone z Eleną. Zraniłeś ją. Sam sobie ukazałeś się w tym najgorszym świetle. W świetle dupka, który zdradza kobietę, którą kocha. Bo Dianę jeszcze kochasz. Mimo, że oboje się zmieniliście, że upłynęło tyle czasu, że pojawiła się Włoszka. Chcesz z powrotem odnaleźć w sobie moc uczucia do brunetki, zapominając o przebywającej w słonecznej Italii dziewczynie. Jesteś paranoikiem. Kochasz jedną, a tęsknisz i pragniesz drugiej. Wiesz jednak to, że tylko przy tej drugiej poczujesz magię, jedynie przy Elenie będziesz sobą. 

- Wreszcie jesteś! - od progu rzuca się w twoje ramiona. - Kocham cię, Zbyszku... - dopiero po tych słowach jesteś gotowy na to, żeby zacisnąć swoje ramiona wokół jej drobnego ciała. - Tęskniłam za tobą...
- Ja za tobą też, Myszko...

Nauczyłeś się kłamać, tak cholernie dobrze kłamać, że wieczorem czujesz się tak, jakby to wszystko było prawdą, jakbyś tęsknił za Dianą, jakbyś to jej pragnął, jakby to ona cały czas zajmowała twoje myśli. Leżysz na kanapie, trzymając w ramionach swoją dziewczynę i zwyczajnie zaczynasz cieszyć się jej obecnością. Znów możesz swobodnie zacząć wędrówkę swoich warg po aksamicie jej delikatnej skóry. Znów swobodnie wkradasz się palcami pod jej koszulkę, by zimnymi opuszkami dotknąć jej rozgrzanych pleców. Znów bez krępacji patrzysz w jej brązowe tęczówki i zatapiasz się w ich głębi. Znów możesz oddać się w pełni przyjemności kochania się z Dianą. I w tej krótkiej chwili myślisz jedynie o niej, jedynie o leżącej na twojej klatce piersiowej i uśmiechającej się Dianie. Zdecydowanie zbyt długo byłeś we Włoszech. Zdecydowanie za późno wróciłeś do kraju. Zdecydowanie za bardzo przywiązałeś się do Włoszki...

Dopiero po paru godzinach, gdy budzisz się o trzeciej w nocy, uświadamiasz sobie, że to co było między wami przed twoim wyjazdem, nie wróci. Patrzysz na nią. Wiesz, że to nie ona da ci to, czego pragnie twoja druga odsłona. Tylko po co ci ta druga odsłona, jak teraz jesteś Zbyszkiem Bartmanem, który kocha Dianę i to z nią chce założyć rodzinę. Bo w gruncie rzeczy nie chcesz cały czas żyć w rozjazdach, na chwilę, bez stabilizacji. Elena nie jest w stanie dać ci tego, co bez problemu da Diana. Dziewczyna, którą kochasz, jest ci oddana, a ta, której pożądasz, nie jest w stanie całkowicie zrezygnować z tego, co gości w jej życiu od dawna. 

Już od dawna czujesz się przerwany, na dwie równiutkie części, które bez siebie nawzajem nie potrafią już żyć, Zbyszku...

~^~

Witam :D
Wiem, że króciutki, ale tutaj wszystkie takie są :P

Zmiana Zbyszka... Hmm... Powoli się rozkręca :P Więcej nie powiem.
Ostatnio strasznie brakuje mi czasu, co obrazuje się tym, że mam zaległości. 
Jednak mam również taką jedną czarodziejską karteczkę, która mi o wszystkim przypomni już jutro ;)
Zgrupowania w Spale ledwo kilka dni, a my już takie rozpieszczone materiałami :D

Nie wiem do końca co z jutrzejszym rozdziałem na Sobotniej. ani tym bardziej na Grzesiu. ale zapraszam na przed tygodniowe rozdziały. ;) 

Pozdrawiam :*

piątek, 2 maja 2014

Żądza Dziesiąta.

"Czy nie mogę tu po prostu zostać?"


Kwiecień dobiega końca tak samo, jak i pierwszy sezon w Modenie kończy się. Za parę dni stawisz się już w Spale i zaczniesz przygotowania do kwalifikacji, Ligi Światowej, Memoriału i docelowo do Mistrzostw Świata. Wtedy wszystko inne przestanie się liczyć, a na pierwszym miejscu stanie siatkówka. Nie będzie wymówek, rezygnacji, odpuszczania sobie. Będzie za to walka o ten jeden najważniejszy cel. O złoto. Jednak najpierw musisz dokończyć sezon w lidze. Jutro ostatni mecz o piąte miejsce. Potem będziesz mógł wyjechać stąd i zaszyć się na parę dni w Warszawie, w mieszkaniu albo u rodziców. Wreszcie odpoczniesz i nabierzesz sił, by stawić się za zgrupowaniu w pełni zdrowia i zaangażowania.

Wszystko się zmieniło. Nic nie jest już takie samo, jakie było jeszcze pięć miesięcy temu. Nie ma Diany; nie ma w miarę poukładanego życia; nie ma planów na przyszłość. Jest za to Elena, która gości w twoim mieszkaniu co kilka dni. Do niczego jej nie zmuszasz, z niczym nie naciskasz. Zwyczajnie cieszysz się, kiedy jest obok, kiedy się śmieje, kiedy śpiewa włoskie hity, sprzątając twoje kąty, kiedy pogwizduje wesoło, gotując dla ciebie; kiedy kaleczy twój ojczysty język, próbując wymówić poprawnie twoje imię, kiedy uśmiecha się tak delikatnie i nieśmiało, kiedy delikatnie muska fakturę twoich ust. Cieszysz się, że kogoś tu, we Włoszech, masz.

- Przyjdziesz dziś? - pytasz, rozmawiając z nią przez telefon.
- A chcesz, żebym przyszła?
- To nasz ostatni wieczór, zanim wyjadę... Chcę być dziś z tobą.

Biegasz po sklepie, wrzucając wszystkie potrzebne rzeczy do dużego koszyka, z którym po chwili podjeżdżasz do kasy i płacisz za zakupy. Zachowujesz się dziwnie. Chodzisz uśmiechnięty, pogwizdujesz podczas odkurzania, z pasją ścierasz kurze w salonie i doprowadzasz łazienkę do ładu. Sam siebie nie poznajesz. Ale dziś tak właśnie ma być. Idealnie, wyjątkowo, zachwycająco. Nie wiesz czy, jak wrócisz tu pod koniec września, Elena nadal tu będzie. Dzisiejszy wieczór będzie waszym pożegnaniem. Będzie ostatnim wspólnie spędzonym czasem. Będzie niesamowitym przeżyciem, które zapamiętasz. Bo jej nie da się zapomnieć. Nie da się wymazać z pamięci.

- Wyglądasz tak, jak wtedy... - całujesz ją delikatnie w policzek, pomagając zdjąć płaszcz.
- Skoro to nasz ostatni wspólny wieczór, to niech będzie taki wspaniały jak pierwszy... - wymija cię, kierując się od razu na twój taras, który stał się jej ulubionym miejscem w twoim apartamencie. Przesiaduje tam godzinami, wypala kolejne papierosy, a ty zwyczajnie upajasz się jej widokiem, upajasz się dymem, który wydycha, upajasz się spojrzeniem, którym cię obdarza, upajasz się jej pięknem, którym również i dziś cię czaruje. - Zaskakujesz mnie, Zbyszku... - przechyla lampkę i opróżnia całą jej zawartość. - Postarałeś się... dla mnie... Dziękuję ci... - podchodzi do ciebie i siada na kolanach.
- Nie chcę, żeby to wszystko skończyło się dzisiejszego wieczora.
- Nic na to nie poradzisz... Jutro zagrasz najlepszy mecz w sezonie, pojutrze wrócisz do Polski, odpoczniesz i za parę dni stawisz się na zgrupowaniu, by na każdym możliwym turnieju zagrać jak najlepiej... by zdobyć medal... - składa delikatny pocałunek na twoich ustach. - Wiedziałeś o tym, że kiedyś nadejdzie ten moment, Zbyszku... - wstaje z twoich kolan i podchodzi do okna.
- Ale nie myślałam, że nadejdzie tak szybko... - obejmujesz swoimi ramionami jej kruche ciało i razem wpatrujecie się w czarną głębię miasta.

W odtwarzaczu rozbrzmiewają ciche dźwięki wolnej piosenki. Takiej całkowicie niepodobnej do twojego dotychczasowego życia. Jej melodia powoduje to, jakbyście oboje na chwilę przenieśli się do innego, lepszego świata, gdzie kłopoty nie istnieją, gdzie istniejecie jedynie Wy i Wasz idealny świat. Całe otoczenie rozmazało się, nad głowami migotało tysiące gwiazd, którym przewodził Księżyc, w pobliżu żadnej żywej duszy, słychać jedynie dźwięki muzyki i ciche oddechy. To Wasza bajka. Stworzony jedynie dla Was raj.

Z pewnością możesz stwierdzić, że dzisiejsza noc była przejściem w inny wymiar. To nie było jedynie fizyczne zaspokojenie się. To była magia. Uczucie, którego nie potrafisz opisać. Nie wiesz, czy podpięcie tej chwili pod zwyczajną rozkosz równocześnie dla ciała, duszy i umysłu jest na miejscu. Dla ciebie to wszystko, co związane z Eleną jest już na wyższym poziomie. Poziomie, który osiągnąłeś tylko i wyłącznie z nią, a z żadną inną nie będziesz nawet w stanie się do niego zbliżyć. Żadna inna nie pozwoli ci na całkowite odejście od rzeczywistości, na całkowite odprężenie,  na to, abyś był gotowy się... Zmienić? 

- Będzie mi cię brakować. .. - szepczesz cicho, zaplatając sobie na palce jej długie włosy. 
- Mnie? Przecież tam, w Polsce, na pewno czekają na ciebie lepsze dziewczyny... Zbyszku, nie warto.  Uwierz mi. Nie myśl więcej o mnie  
- Obiecaj mi coś - prosisz, nachylając się nad jej ciałem i patrząc w oczy. - Obiecaj mi, że jeśli nadal będziesz tu, w Modenie, wtedy gdy ja tu wrócę... Obiecaj mi, że wtedy znów się spotkamy...
- Zbyszku, wiesz kim jestem...
- Obiecaj! - patrzysz nieustępliwie na nią. - Elena...
- Obiecuję.


Tak bardzo chciałbyś zostać tu razem z Nią. Chciałbyś czuć, że zawsze będzie obok. 
Ale nie możesz, Zbyszku...


~^~

Powrót do świata blogowego jest wspaniałym wynalazkiem :D
A ponadto Skra Mistrzem :D I na prawdę szanujmy się wszyscy, nie ważne czy kibicujemy Skrze, Resovi, Zaksie i Jastrzębskiemu, Treflowi, Delekcie, AZS - om, Politechnice, Czarnym, BDPS-owi czy Kielcom. W końcu wszyscy tworzymy ten wspaniały monolit, którego zazdroszczą nam wszyscy :D

Wy jeszcze nie wiecie, ale ja już tak.
Zbyś się na prawdę zmieni i to już od następnego wpisu :D
I może będę wredna, ale cóż, taki był główny zamysł tej historii :D

A i u mnie Zbyszek jest w kadrze i na kwalifikacje do ME i na LŚ, nie będę teraz zmieniać już napisanych rozdziałów ;/
Jestem całkowicie roztrzęsiona pomysłami, więc znów coś powstało nowego, ale linku nie podam, bo wchodząc w mój profil spokojnie znajdziecie ;)

Podzielę się jednak z wami pewną piosenka, którą sama znalazłam na blogu u którejś z was ;-)
"Zdejmij tę sukienkę, mała" (5:30)

Zapraszam jutro na Sobotnią oraz cały czas na Aska :D

Trzymajcie się w ten majowy weekend i wypijcie za moje zdrowie :D
Pozdrawiam,
Dzuzeppe :*