"I nie mogę przestać się nadziwić.
Przestać kochać ciebie.
Ostatni miesiąc to czas, który biegnie jak z bicza strzelił. W pierwszym tygodniu zgrupowania wywalczyliście awans na ME. Następnie zajęliście się przygotowaniem do startującej za tydzień Ligi Światowej. Teraz od poniedziałku do sobotniego poranka jesteś w Spale, a resztę czasu poświęcasz na podróżowanie między Warszawą a kolejnymi hotelami, gdzie miałoby odbyć się wesele. Jesteś szczęśliwy. Cholernie szczęśliwy, że Diana miesiąc temu powiedziała "tak", że zechciała spędzić z tobą resztę życia. To jedno słowo wlało w ciebie siłę, by za wszelką cenę zawalczyć o ten związek. Pytanie, które zadałeś, było impulsem, ale to dzięki niemu jesteś znów prawdziwym, zakochanym, radosnym Zbyszkiem. Dziś również zmierzasz do stolicy, by razem z narzeczoną dopiąć szczegóły w sali, którą wybraliście.
- Misiu, słuchasz mnie w ogóle? - Diana podchodzi do ciebie, gdy stoisz zapatrzony w fontannę przed hotelem.
- Jestem zmęczony - ziewasz przeciągle.
- Wracajmy już - chwyta cię za rękę, sadza na miejscu pasażera, zabierając kluczyki i rusza w kierunku miasta.
Właściwie to jesteś zmęczony nie tylko treningami, meczami, podróżą do Warszawy. Twoje zmęczenie powoduje również całe to przed ślubne zamieszanie. W sylwestra nie pomyślałbyś nawet o tym, że za pół roku staniesz na ślubnym kobiercu. Nie pomyślałbyś o tym, że między tobą a Dianą wszystko będzie dobrze. Dziewczyna parkuje na osiedlu, wysiadacie oboje z pojazdu. Zatrzymujesz ją, gdy od razu chce niemalże biec do domu. Przyciągasz ją do siebie, opierając się o samochód. Jesteś szczęśliwy. Muskasz jej usta, wtulasz się w zagłębienie szyi i drażnisz skórę oddechem. Chichocze cicho w twoja bluzę. Jest tak, jakbyście oboje cofnęli się dwa lata wstecz, gdy dopiero się poznawaliście.
Wbiegacie radośnie do budynku, trzymając się za rękę. Drogę na górę spędzasz tuż przy jej ciele, składając setki pocałunków na wygiętej szyi dziewczyny. Dużą dłonią podwijasz do góry materiał letniej, miętowej sukienki i gładzisz zgrabną nogę. Wasze oddechy przyspieszają, stają się płytkie. Drzwi rozsuwają się. Ciągniesz Dianę w kierunku drzwi do mieszkania, otwierasz je szybko. Zatrzaskujesz je za sobą, pocałunkami znów obrażając dekolt narzeczonej. Bierzesz ją w swoje ramiona i niesiesz do sypialni. Jesteś ciekawy, czy da się jeszcze w pełni odbudować, co doszczętnie niemalże zniszczył twój wyjazd do Włoch. Smakujesz delikatnie jej skóry, badasz fakturę ciała, muskasz delikatne usta. Niewinne do tej pory oczy nabierają żaru. Spokojne dłonie zahaczają koła na plecach, wbijając paznokcie w skórę. To jedyny ból, który jesteś w stanie wziąć za przyjemny. Serce, które bije tuż przy twoim, kochasz tak, jakby to była ostatnia chwila, gdy możesz leżeć głową na klatce piersiowej Diany, patrzeć jej głęboko w oczy i zachwycać się tym, jak rytmiczne bije jej najważniejszy narząd.
- Mamo, tato, chcieliśmy zaprosić was na nasz ślub.
- Wreszcie!
Radość bliskich ci osób uszczęśliwia cię i dodaje pewności siebie w dążeniu do własnego spełnienia w życiu uczuciowym. Uśmiechasz się przez cały czas, co raz to muskając policzek narzeczonej. Natomiast w momentach, gdy w pobliżu nikogo nie ma, przyciągasz ją blisko do siebie i zachłannie całujesz. Od tak dawno już nie czułeś się tak dobrze. Chyba nawet godziny spędzone we Włoszech z Eleną nie dawały ci tyle pozytywnych emocji, jakie teraz daje ci zwykłe "dzień dobry" wypowiedziane z rana przez Dianę. Wtedy, we Włoszech Elena nigdy nie była w pełni twoja, nigdy nie oddała ci swojego umysłu, byś mógł nim kierować, nigdy nie pozwoliła sobie na całkowity odlot, jak mawia młodzież. Dopiero krzyk matki, żebyście zeszli do salonu na deser, sprowadził cię z powrotem na ziemię. Zbiegacie na dół, siadacie na kanapie i zajadacie się pyszną szarlotką z jabłek, które rosną w ogrodzie za domem. Jej głos, gdy rozmawia wesoło z twoimi rodzicami, jest aksamitem, który kochasz.
Rozstajecie się rankiem w poniedziałek. Ty jedziesz do Spały, a kobieta udaje się do Łodzi, gdzie studiuje. Cieszysz się ze wspólnie spędzonego czasu, ale i jest ci smuto, że musiał tak szybko minąć. Meldujesz się w ośrodku położonym wśród zieleni. Byłeś wręcz pewien, że Ignaczak ci nie odpuści i będziesz musiał powiedzieć o ślubie przed jego kamerką. W głębi serca głos mówi ci, że tak właśnie powinieneś postąpić. Pokazać światu, jak bardzo jesteś szczęśliwy. Z radością odpowiadasz na wszelakie pytania, jakie zadaje ci, nawet nie pozwalając opuścić maszyny. Po "wywiadzie" wreszcie możesz dotrzeć do swojego pokoju, rozpakować się, położyć na łóżku, powspominać. Czasami miewasz jeszcze chwile zwątpienia, gdy przeglądasz książkę telefoniczną w swoim telefonie, natrafiasz na Jej numer i chcesz zadzwonić. Nigdy jednak nie dzwonisz, bo zawsze coś ci przeszkadza. Dziś, gdy po popołudniowym treningu leżysz już w swoim łóżku, nie przeszkodzi ci nic.
- Tak, słucham?
- Elena? To ja...
- Wiem...
- Co u ciebie?
- Zbyszku, wiesz, że ja nie potrafiłabym się sama zmienić. Zasmucę cię... Ciągle jest tak samo, z wyjątkiem, że ciebie już nie ma...
- Ale mogę być... Zaraz... Z tobą...
- Nie możesz, Zbyszku... Żyj z nią i bądź szczęśliwy... Dla mnie.
To taka krótka chwila, krótki moment, minuta rozmowy, a tak wiele jest w stanie ci uświadomić. Ona chce twojego szczęścia, chce, żebyś był z inną, żebyś wziął ślub z Dianą i to z nią wił rodzinne gniazdko. Nie chce, byś zawracał sobie głowę własnie nią. Nie chce, byś tracił czas na ratowanie zwykłej prostytutki. Chce, byś zapomniał, jednak ty nie potrafisz. Nawet za kilka lat będziesz pamiętał te wszystkie wspólne momenty, te chwile radości, które ci podarowała, bo była w nich prawda o niej samej, o kobiecie, która jeszcze ma szansę na normalność. Szkoda, że sama tej normalności nie chce. Jesteś smutny, cholernie smutny, że do tej pory nie poznałeś nawet jej prawdziwego imienia, że nadal posługujesz się jej pseudonimem. Żałujesz, a jednocześnie cieszysz się, że nie zdołałeś jej pokochać, tak jak dwa lata temu pokochałeś Dianę, inaczej miałbyś teraz jeszcze większe zmartwienie.
- Misiu, słuchasz mnie w ogóle? - Diana podchodzi do ciebie, gdy stoisz zapatrzony w fontannę przed hotelem.
- Jestem zmęczony - ziewasz przeciągle.
- Wracajmy już - chwyta cię za rękę, sadza na miejscu pasażera, zabierając kluczyki i rusza w kierunku miasta.
Właściwie to jesteś zmęczony nie tylko treningami, meczami, podróżą do Warszawy. Twoje zmęczenie powoduje również całe to przed ślubne zamieszanie. W sylwestra nie pomyślałbyś nawet o tym, że za pół roku staniesz na ślubnym kobiercu. Nie pomyślałbyś o tym, że między tobą a Dianą wszystko będzie dobrze. Dziewczyna parkuje na osiedlu, wysiadacie oboje z pojazdu. Zatrzymujesz ją, gdy od razu chce niemalże biec do domu. Przyciągasz ją do siebie, opierając się o samochód. Jesteś szczęśliwy. Muskasz jej usta, wtulasz się w zagłębienie szyi i drażnisz skórę oddechem. Chichocze cicho w twoja bluzę. Jest tak, jakbyście oboje cofnęli się dwa lata wstecz, gdy dopiero się poznawaliście.
Wbiegacie radośnie do budynku, trzymając się za rękę. Drogę na górę spędzasz tuż przy jej ciele, składając setki pocałunków na wygiętej szyi dziewczyny. Dużą dłonią podwijasz do góry materiał letniej, miętowej sukienki i gładzisz zgrabną nogę. Wasze oddechy przyspieszają, stają się płytkie. Drzwi rozsuwają się. Ciągniesz Dianę w kierunku drzwi do mieszkania, otwierasz je szybko. Zatrzaskujesz je za sobą, pocałunkami znów obrażając dekolt narzeczonej. Bierzesz ją w swoje ramiona i niesiesz do sypialni. Jesteś ciekawy, czy da się jeszcze w pełni odbudować, co doszczętnie niemalże zniszczył twój wyjazd do Włoch. Smakujesz delikatnie jej skóry, badasz fakturę ciała, muskasz delikatne usta. Niewinne do tej pory oczy nabierają żaru. Spokojne dłonie zahaczają koła na plecach, wbijając paznokcie w skórę. To jedyny ból, który jesteś w stanie wziąć za przyjemny. Serce, które bije tuż przy twoim, kochasz tak, jakby to była ostatnia chwila, gdy możesz leżeć głową na klatce piersiowej Diany, patrzeć jej głęboko w oczy i zachwycać się tym, jak rytmiczne bije jej najważniejszy narząd.
- Mamo, tato, chcieliśmy zaprosić was na nasz ślub.
- Wreszcie!
Radość bliskich ci osób uszczęśliwia cię i dodaje pewności siebie w dążeniu do własnego spełnienia w życiu uczuciowym. Uśmiechasz się przez cały czas, co raz to muskając policzek narzeczonej. Natomiast w momentach, gdy w pobliżu nikogo nie ma, przyciągasz ją blisko do siebie i zachłannie całujesz. Od tak dawno już nie czułeś się tak dobrze. Chyba nawet godziny spędzone we Włoszech z Eleną nie dawały ci tyle pozytywnych emocji, jakie teraz daje ci zwykłe "dzień dobry" wypowiedziane z rana przez Dianę. Wtedy, we Włoszech Elena nigdy nie była w pełni twoja, nigdy nie oddała ci swojego umysłu, byś mógł nim kierować, nigdy nie pozwoliła sobie na całkowity odlot, jak mawia młodzież. Dopiero krzyk matki, żebyście zeszli do salonu na deser, sprowadził cię z powrotem na ziemię. Zbiegacie na dół, siadacie na kanapie i zajadacie się pyszną szarlotką z jabłek, które rosną w ogrodzie za domem. Jej głos, gdy rozmawia wesoło z twoimi rodzicami, jest aksamitem, który kochasz.
Rozstajecie się rankiem w poniedziałek. Ty jedziesz do Spały, a kobieta udaje się do Łodzi, gdzie studiuje. Cieszysz się ze wspólnie spędzonego czasu, ale i jest ci smuto, że musiał tak szybko minąć. Meldujesz się w ośrodku położonym wśród zieleni. Byłeś wręcz pewien, że Ignaczak ci nie odpuści i będziesz musiał powiedzieć o ślubie przed jego kamerką. W głębi serca głos mówi ci, że tak właśnie powinieneś postąpić. Pokazać światu, jak bardzo jesteś szczęśliwy. Z radością odpowiadasz na wszelakie pytania, jakie zadaje ci, nawet nie pozwalając opuścić maszyny. Po "wywiadzie" wreszcie możesz dotrzeć do swojego pokoju, rozpakować się, położyć na łóżku, powspominać. Czasami miewasz jeszcze chwile zwątpienia, gdy przeglądasz książkę telefoniczną w swoim telefonie, natrafiasz na Jej numer i chcesz zadzwonić. Nigdy jednak nie dzwonisz, bo zawsze coś ci przeszkadza. Dziś, gdy po popołudniowym treningu leżysz już w swoim łóżku, nie przeszkodzi ci nic.
- Tak, słucham?
- Elena? To ja...
- Wiem...
- Co u ciebie?
- Zbyszku, wiesz, że ja nie potrafiłabym się sama zmienić. Zasmucę cię... Ciągle jest tak samo, z wyjątkiem, że ciebie już nie ma...
- Ale mogę być... Zaraz... Z tobą...
- Nie możesz, Zbyszku... Żyj z nią i bądź szczęśliwy... Dla mnie.
To taka krótka chwila, krótki moment, minuta rozmowy, a tak wiele jest w stanie ci uświadomić. Ona chce twojego szczęścia, chce, żebyś był z inną, żebyś wziął ślub z Dianą i to z nią wił rodzinne gniazdko. Nie chce, byś zawracał sobie głowę własnie nią. Nie chce, byś tracił czas na ratowanie zwykłej prostytutki. Chce, byś zapomniał, jednak ty nie potrafisz. Nawet za kilka lat będziesz pamiętał te wszystkie wspólne momenty, te chwile radości, które ci podarowała, bo była w nich prawda o niej samej, o kobiecie, która jeszcze ma szansę na normalność. Szkoda, że sama tej normalności nie chce. Jesteś smutny, cholernie smutny, że do tej pory nie poznałeś nawet jej prawdziwego imienia, że nadal posługujesz się jej pseudonimem. Żałujesz, a jednocześnie cieszysz się, że nie zdołałeś jej pokochać, tak jak dwa lata temu pokochałeś Dianę, inaczej miałbyś teraz jeszcze większe zmartwienie.
To dla ciebie strasznie dziwne...
Kochać prawdziwie potrafisz tylko jedną...
Kochać prawdziwie potrafisz tylko jedną...
Tylko Dianę.
~^~
Wiem, wiem, wizja ślubu z Dianą się wam nie podoba, ale cóż, w końcu kto tu jest "pisarzem"? :P
Przepraszam was za opóźnienia, ale Słońce zbytnio mnie spiekło, co czuję teraz na swoich obolałych ramionach i nie mogłam nic wstawić. :/
Zdradzę wam, że jak to u mnie bywa, wszystko może się jeszcze wywrócić do góry nogami.
Pytanie, czy wy tego chcecie?
No i jeszcze mam małą prośbę. Jeśli czytacie, to skomentujcie, bo zwyczajnie odechciewa mi się pisać...
Pozdrawiam,
Dzuzeppe :*
Przepraszam was za opóźnienia, ale Słońce zbytnio mnie spiekło, co czuję teraz na swoich obolałych ramionach i nie mogłam nic wstawić. :/
Zdradzę wam, że jak to u mnie bywa, wszystko może się jeszcze wywrócić do góry nogami.
Pytanie, czy wy tego chcecie?
No i jeszcze mam małą prośbę. Jeśli czytacie, to skomentujcie, bo zwyczajnie odechciewa mi się pisać...
Pozdrawiam,
Dzuzeppe :*